Trochę mnie to przeraziło ale trudno. Gorsze było to co wyszło z jeziora, wilk.
Zaczęłam uciekać ile sił w łapach i wpadłam na inną ....watahę. No nie. Jak coś to się nic nie dzieje a teraz to mam okropnego pecha. Basior złapał mnie i przyciągnął do siebie . Obejrzał dokładnie i puścił, ryknęłam na niego.
- Nada się na okup. Gdzie mieszkasz ?
- Nie powiem. - zaśmiałam się.
Stałam z obojętnym pyszczkiem .
- Masz mi powiedzieć gdzie bo inaczej koniec z Tobą . - był śmieszny
- Nie powiem jestem oddana temu stadu i nie powiem gdzie ono jest. -wytknęłam język nie zdając sobie sprawy z zagrożenia, mieli przewagę liczebną.
- Dobra. Jak chcesz. Przyszykujcie nóż. -warknął mi w psyk.
Musiałam się zgodzić inaczej zrobiliby ze mnie pokarm dla kota . Zaprowadziłam ich w inne miejsce stada dla zmyłki. Nikogo nie było. Niestety. Basior był zdenerwowany. Założył mi metalową obrożę i podczepił do niej dwa łańcuchy. Musiałam ciągnąć jego wóz cały dzień. Ten wóz nie miał ani kół ani płozy. Była to okropnie ciężka praca. Miał ogromne tereny. Bałam się, że padnę już pierwszego dnia. Na koniec dnia zapytałam się czy mogę coś zjeść:
- Nie!
Położyłam się w kałuży bo nie było nigdzie suchego miejsca . Następnego dnia było jeszcze gorze . Musiał go ciągnąć cały czas bez jedzenia, odpoczynku i wody. Na dokładkę jeszcze byłam chora. To był najgorszy dzień mojego życia .
~ 3 tygodnie później
Wreszcie mnie uwolnił bo znalazł sobie jakiegoś psa co będzie go ciągnął . Ja powoli szłam do stada . Nie miałam siły złapać królika którego miałam tuż przed nosem. Osunęłam się na ziemię i zemdlałam. I wiecie co wtedy!? OBUDZIŁAM SIĘ! Czemu te koszmary są takie liche i realistyczne? Wstałam i pobiegłam na polowanie, zobaczyłam antylopę i już miałam się rzucać kiedy ktoś ją spłoszył. Był to jakiś samiec ze stada. Spojrzałam na niego...był inny niż reszta.
(Azrael?)
✐ 421 słów
+10 SK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz