czwartek, 31 sierpnia 2017

Od Druga

- Gdzie się tym razem wybierasz? - parsknął Jude.
- Tego nie wiem, oby daleko stąd. - wzruszyłem ramionami przewracając się na grzbiet leżąc teraz pod wielką wiśnią.
- Aż tak ci u nas źle? - zaśmiała się Josie.
- Okropnie. - przyznałem wymuszając uśmiech na pysku.
- Nikt cię tu nie trzyma. Uciekaj dalej. - burknął zniesmaczonym głosem Dak.
U tego lwa zawsze miałem na pieńku. Za to Jude i Josie, kochające się rodzeństwo gepardów zawsze odnosili się do mnie z szacunkiem. Aż szkoda, że ja nie potrafię być taki uczuciowy, zupełnie jak Dak, którego nawet nie obchodzi mój los. Przeturlałem się na brzuch po czym wyprostowałem łapy jeszcze lekko uginające się pod moim ciężarem.
- Miło było. - mruknąłem na prowizoryczne pożegnanie i ruszyłem.
Zatrzymałem się u tych kotów jakieś dwa tygodnie temu. Czeka mnie kolejna długa podróż, która przyniesie nowe przygody i tereny. Już mnie to jakoś nie kręci. Wolałbym zatrzymać się w jakimś miejscu już na stałe, lecz w miejscu gdzie warunki będą dla mojej rasy odpowiednie. Swobodnie opuściłem ogon by pełzł za mną niczym wąż. Opuściłem ulubione miejsce do odpoczynku trzech kotów jakim było wielkie drzewo wiśni. Gdy opuściłem teren wielkiej polany nieco przyspieszyłem.
Wędruję już dwa miesiące i muszę przyznać że mam coraz mniej sił. Nie zatrzymywałem się ani na chwilę. Własne łapy niosły mnie dniami i nocami żebym dotarł właśnie tutaj. Nie wiem jak nazwać to tutaj. Lasy jak lasy, lecz czuć że należą do kogoś konkretnego. Może wataha, stado? Żadnego wilka nie mam zamiaru poznawać. Kiedyś już miałem z jednym do czynienia. Zostawił mi parę dosyć widocznych blizn i nie miłe wspomnienia. Mimo iż czułem zapach obcych kotów, wszedłem do lasu. Powoli sunąłem liściastymi ścieżkami nasłuchując dźwięków dookoła. Co chwila słychać było jakieś szmery w krzakach niedaleko, lecz starałem się to ignorować. Przestałem kiedy drogę zagrodził mi wilczur. O wilku mowa! Jaki zbieg okoliczności... Cofnąłem się o parę kroków i schyliłem ku ziemi cicho warcząc. Moje zachowanie widać zdziwiło wilka gdyż przyglądając się mi uniósł jedną brew. Wystawiłem pazury i ukazałem długie białe kły.
- Spokojnie. - w końcu się odezwał.
Ja tu mam być spokojny kiedy jeden z moich największych wrogów staje mi naprzeciw. Zamiast posłuchać rady wilczura skoczyłem mu do gardła wysuwając pazury. Moje zamiary uległy zmianie gdyż wylądowałem pyskiem w ziemi przytrzymywany łapą przez mego nieprzyjaciela. Coś mi nie wyszło...
- Chyba wiem co z tobą zrobimy. - westchnął i łapiąc mój kark podniósł mnie na równe nogi. - Nie próbuj uciekać, ani atakować. - wytłumaczył i ruszył przed siebie.
Może ma tu jakieś posiłki? Posłusznie choć niechętnie ruszyłem za nim.
Zaprowadził mnie pod wielką jaskinię i nie zatrzymując się wprowadził i do środka. Od zewnątrz nie wyglądała na taką zadbaną jak od środka. Od razu można poznać że to prowizoryczne miejsce zamieszkania. Czyżby przyprowadził mnie do swojej Alfy? Nie cuchniało wilkami.
- Alfo Cziko? - zawołał wilk, który mnie przyprowadził.
Po chwili zza kamiennej ściany wyłoniła się... Kocica. Biały gepard w czarne cętki. W zdziwieniu uniosłem jedną brew ku górze i począłem przechodzić wzrokiem z wilka na Alfę Czikę.
- To chyba nie jest jeden z was. - zauważył wilczur. - Zabłądził na waszych terenach. Zostawiam go.
- Dziękuję. - kiwnęła głową kocica i podeszła bliżej. - Jak ci na imię?
- Drug. - zmrużyłem oczy. - Ale serio... Żeby bratać się z wilkami?
Alfa zaśmiała się cicho i zawróciła. Zanim zniknęła mruknęła coś do kogoś, kto nie znajdował się w moim polu widzenia.
- Zajmij się nim proszę.
Wychyliłem nieco łeb w bok a zza ściany wyłonił się kolejny kot.

Ktoś? ;>

✐ 593 słowa
+15 SK


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Karou
Royalog