---Perspektywa Apollo---
Stałem na sporej górce i z zaciekawieniem przyglądałem się rozległym
terenom widocznym ze wzgórza. Wiatr mierzwił moją okazałą grzywę.
Przestąpiłem zniecierpliwiony z nogi na nogę, w oczekiwaniu na Hadesa,
który zaszył się gdzieś z tyłu. Niespodziewanie poczułem lekkie
uderzenie w bok. Odwróciłem się i tym samym popatrzyłem w jasne oczy
mojego przyjaciela. Uśmiechnąłem się zawadiacko. -Kto pierwszy na dole? - rzuciłem radosnym głosem.
Hades nie wydawał się przekonany i dalej stał obok z ponurym wyrazem pyska. Opuściłem łeb, pewien, że wyścig się nie odbędzie, gdy nagle mój przyjaciel ruszył galopem, jednocześnie łapiąc mnie za skórę na karku i ściągając w dół. Nie spodziewając się takiego zwrotu akcji, potknąłem się i upadłem.
-Ślamazara! - usłyszałem głos Hadesa, który już biegł długimi susami w dół. Momentalnie się podniosłem i śmiejąc się głośno również zacząłem biec. Rozpędziłem się najmocniej jak mogłem i z pełną prędkością wpadłem na Hadesa. Razem, jako plątanina łap, ogonów i futra sturlaliśmy się aż do podnóża górki. Leżałem jeszcze na ziemi, zanosząc się śmiechem, a Hades wstał i otrzepał się z trawy.
-Mały dzikus z ciebie, młodziaku - rzucił miłym tonem, a przez chwilę na jego pysku dostrzegłem jakby ojcowską dumę.
-----Perspektywa Hadesa-----
Gwałtownie otrzepałem się z trawy, która po tej przygodzie przyozdobiła
moje futro. Przeciągnąłem się, jednocześnie ryjąc swoimi ostrymi jak
brzytwa pazurami w ziemię. Apollo, potężny, masywny samiec leżał na
ziemi i turlał się ze śmiechu niczym kilkutygodniowy kociak. Popatrzyłem
się na niego z uczuciem. Traktowałem go jako przyjaciela, ale
jednocześnie czułem, że poniekąd zastępuję mu ojca. -No, wstawaj śpiochu! - ostrożnie pacnąłem go łapą w nos, a samiec odpowiedział kichnięciem.
Po kilku sekundach podniósł się. Był cały w gałązkach, liściach i trawie, ale najwyraźniej nieszczególnie mu to przeszkadzało. Razem poczłapaliśmy dalej przed siebie. Otaczał nas lasek, który gęstniał z każdym metrem, który przeszliśmy. Słyszeliśmy głośne śpiewy ptaków, które, jak to one na wiosnę latały podekscytowane wśród drzew. Szliśmy z Apollem bok w bok, niemal ocierając się wzajemnie o barki. Czułem czyjąś obecność, lecz na razie nie powiedziałem o tym mojemu towarzyszowi. Lekko przysunąłem brzuch do ziemi, zginając łapy. Nagle usłyszałem dźwięk, gwałtownie obróciłem się w tamtą stronę. Apollo zrobił to samo, choć pół sekundy później. Stanęła przed nami biała samica z ciemniejszymi znaczeniami, długą grzywą i hipnotyzującymi, jasnoniebieskimi oczami.
-Witam w Stadzie Adamantium - powiedziała, a spoczywający na jej szyi naszyjnik z piórkiem zakołysał się w rytm jej słów.
✐ 395 słów
+10 SK=5 SK dla Hadesa i 5 SK na Apollo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz