sobota, 30 września 2017

Od Luny-C.d. Zoltan'a

-Nie, w zasadzie to od niedawna- powiedziałam patrząc na samca który spoglądał w chmury jak gdyby myślał ,że ma padać.
-A ty?- dodałam po chwili patrząc na niego nadal wgapionego miałam chęć rzec ,,halo tu ziemia” ale odezwał się.
-Eh byłem jednym z pierwszych członków stada-powiedział spoglądając ma mnie
-Znasz już tereny, zgadza się? - zadałam pytanie Zoltan'owi
-Tak- odparł z lekkim zdziwieniem
-Pokazał byś mi tereny ?- zapytałam cichym głosem z nieśmiałością.
-Dobrze- odparł i ruszyliśmy w drogę. Pierwsze chwile drogi trwały w milczeniu kiedy przechodziliśmy z terenu na teren jedynie były wypowiadane ich nazwy, a ja rozglądałam się do około z zaciekawieniem. Idąc tak nagle kapnęło coś na mój nos nie zwróciłam na to zbytniej i uwagi i szłam dalej, po chwili kolejna kropla kapnęła na mój nos i po chwili zaczęło łac jak z cebra. Zoltan zauważył niewielką jaskinię gdzie moglibyśmy się schronić, wbiegliśmy tam i chcieliśmy zaczekać aby przestało padać.
-Przeczuwałem, że zacznie padać-stwierdził patrząc na padający nieubłaganie deszcz.
-To dlatego patrzyłeś tak w chmury- skomentowałam
-Tak - powiedział

<Zoltan?>

 ✐ 173 słowa
+5 SK

Soldier!

Imię: Soldier
Pseudonim: Soldi, Solid, Solider, Żołnierz, choć niektórzy na jego widok wołali: ,,O nie!''.
Wiek: Jego historia jest długa, a może taka się tylko wydaje? W końcu ten jaguar posiada tylko trzy lata.
Płeć: Udam że nie widziałem zwątpienia w waszych oczach. To samiec, 100% facet.
Stopień: Początkujący.
Gatunek: Jaguar.
Głos: Skillet
Stanowisko: Wojownik
Charakter: Zacznijmy od tego że jego imię nie wzięło się znikąd. Soldier jest przykładem nieugiętego, prawie że idealnego żołnierza. Bo w końcu ideałem możemy się stawać, by nigdy się nim nie stać, pomimo starań. Ma potężną psychikę, której nie da się złamać. Potrafi walczyć do końca, do śmierci, nigdy się nie poddaje. Jego odwaga jest tak wielka, że jest w stanie stanąć twarzą w twarz ze śmiercią. Ten jaguar szanuje swojego wroga i go nie lekceważy. Wysoka sprawność fizyczna i umysł dzięki któremu wyrwie się z sytuacja krytycznej, w której trzeba improwizować. Pewna łapa i dobre oko. Skupiony do perfekcji, zdolny wykonać każdy rozkaz wyższej władzy. Przywiązany do swojej ojczyzny w 100%, jak do stada w którym aktualnie przebywa. Nigdy nie ujawnia że się boj, jego strach pozostaje w środku i po chwili znika jak gdyby bańka mydlana. Lojalność tak wielka jak honor, którego nie odda i nie splami nigdy. Zawsze do precyzji opracowany plan działania, a kiedy się coś sypie na pewno nie wymięka.  Opanowany, spokojny i co najważniejsze pomocny. Wręcz stalowe nerwy, nieustraszony i spostrzegawczy. Resztę dowiesz się zapewne sam!
Żywioł: Metal, Feniks
Moce:

✧Potrafi sprawić że będzie wręcz niezniszczalny, z metalu.
✧Za pomocą myśli jest w stanie stworzyć dowolną zbroję z różnych rodzajów metalu.
✧Metalowy schron(zmieści około 20 osób).
✧Metalowe kły, pazury i mięśnie.
✧Metalowa masakra.

✧Stapia dowolne metale itp-spojrzeniem.
✧Panuje doskonale nad ogniem, w dobrej sprawie.
✧Zmienia się w feniksa który może powstać z popiołów.
✧Mityczne zwierzęta słuchają się go tylko wtedy kiedy jest w postaci niezniszczalnego feniksa.

Partnerka: Musiałby ją dobrze poznać i poczuć że to ona.
Rodzina: Ojciec-Alpha Matka-Ametyst
Młode: Nie posiada, choć chciałby przekazać geny jak i wiedzę jakiemuś młodemu synowi.
Historia: Zacznijmy od tego że jego imię nie wzięło się znikąd. Od samego jego urodzenia wyrocznia stada sądziła że będzie on potężnym żołnierzem w tamtejszym wojsku. Jednak myliła się, nie...Soldier nie jest tchórzem który nie potrafi walczyć. Myliła się co do miejsca w którym będzie służył, bo nie było to w końcu jego rodzinne stado. Choć wpierw właśnie bronił je jako generał wojsk, był w tym wyśmienity. Jednak stado rozpadło się z dziwnych powodów, przeniósł się do innego. Tam stoczył wiele walk, wszystkie były wygrane ale tylko dlatego że ciągle było atakowane. Niestety raz nie było go na warcie, postawili młodziaka który dał się przekupić. Wojna zdawała się nie mieć końca. Aż wreszcie zaczęli się wycofywać, wszyscy prócz Soldiera. Pokonał połowę wojska, reszta uciekła a on znów błąkał się w poszukiwania stada które chciałby bronić. Tym stadem okazało się Stado Adamantium, choć miało już wielu dzielnych wojowników on dołączył właśnie tam, by im towarzyszyć. 
Właściciel: kamileq.soldier@o2.pl

piątek, 29 września 2017

Akuroshi!


Imię: Akuroshi
Pseudonim: Kuro, lub ewentualnie Akimoshi, ale nie lubi jak tak się do niej mówi- dla niej to tak jakby wyzwisko. 
Wiek: 3 lata.
Płeć: Lwiczka Grrr
Stopień: Początkujący
Gatunek: Lwiczka Grrr
Stanowisko: Szpieg
Charakter: Jest bardzo inteligentna i czujna więc jej nie oszukasz, dlatego uwielbia dzielić się wszelkimi ciekawostkami i wiedzą, jaką posiada. Główną cechą Akuroshi jest odwaga. Nie straszne jej burze, pożary czy coś w ten deseń. Gdy ktoś będzie potrzebował pomocy po prostu rzuci się mu na ratunek, pomaga wpierw innym, w szczególności młodym i rannym. Nie jest jednak lekkomyślna i wszystko dobrze analizuje. Lubi samotność i ciszę. Woli całymi dniami przesiadywać w swoich ulubionych miejscach i rozmyślać. Mimo to jest otwarta na nowe znajomości jednak nie toleruje osób nadpobudliwych, choć próbuje nie pokazywać tego po sobie, ale szybko traci cierpliwość i się irytuje, często wymyka jej się jakiś niemiły docinek. Błyskawicznie łączy fakty i nie problemu z szybką reakcją; zawsze trzeźwo myśli, dzięki czemu potrafi wyciągnąć siebie nawet z niewyobrażalnie trudnej sytuacji, powierzchownie widocznej bez żadnego sensownego wyjścia. Urodzona przywódczyni. Nawet w najgorszych sytuacjach potrafi zachować zimną krew. Bardzo dobrze walczy i poluje. Jest agresywna, więc gdy ktoś ją zdenerwuje- od razu się na niego rzuci. Nie będzie się bała nawet zabić. Kuro wie, kiedy ktoś nie ma ochoty z nią rozmawiać i chce być zostawiony w spokoju. Szczera do bólu, nieobawiająca się konsekwencji. Ceni w sobie samotność i ciszę, ale nie potrafiłaby w niej żyć bez przerwy. Stawia na swoim, aczkolwiek słucha opinii innych. Jest świetnym doradcą, gdyż sprawiedliwość i powaga są u niej cechami wyższymi. Wieczna tułaczka po bezdrożach nauczyła ją dążenia do celu. Ma wiele wspaniałych pomysłów, które zawsze dopina na ostatni guzik; nie zostawia spraw niedokończonych. 
Żywioł: Powietrze i Czarna magia.
Moce: 

✧Czytanie w myślach, jednak tylko wtedy, gdy dany osobnik nie ma „bałaganu” w głowie. 
✧Panowanie na wiatrem, ale ciągle trenuje, dlatego nie potrafi zrobić np. groźnej wichury.
✧Chodzenie po chmurach. 
✧Uleczenie poważnych ran, a także chorób i niektórych złamań. 
✧Nadnaturalna prędkość. 
✧Czary mary, zmieni bezbronne zwierzę w demona (jej podwładnego) na 1 dzień.

Partner: Kuro chce kiedyś znaleźć ideała.
Rodzina:
Ojciec- Archimendes
Matka- Sakura
Rodzeństwo- Jeden starszy brat: Metsan.
Trzy starsze siostry: Ryuki, Okami, Vivienne.
Jedna młodsza siostra: Naomi.
Młode: Marzy o synku.
Historia: Akuroshi urodziła się w rodzinnej watasze. Ona, jak i jej rodzeństwo miało być przyszłą, perfekcyjną linią alf, gdyż miało być głosowanie. Wszystko udałoby się bez zarzutu, gdyby nie drobny wypadek, któremu uległa Akuroshi nie skończywszy nawet roku. Niefortunnie potknęła się na spacerze z rodzicami w lesie i wylądowała z łapą we wnykach. Rodzice szybko ruszyli z ranną Akuroshi do uzdrowiciela i udało im się uratować jej nogę, jednak na tylnej łapie pozostała duża blizna, która wykluczyła Akuroshi z udziału w głosowaniu na alfę, szczególnie, że długo na nią kulała. Szybko została oddana na głosowanie na zabójcę jednak Akuroshi, ze swoim łagodnym usposobieniem nie przydała się im na nic. Została wyrzucona w środku magicznego lasu, zostawiona na pastwę losu. Potrzebowała trochę czasu na przystosowanie się do życia w dziczy, ale szybko nauczyła się współżycia z naturą. Jako że las był magiczny, doprowadziło ją na te tereny.
Właściciel: DG- Champion7476

Xever!

Imię: Xever
Pseudonim: Xev, Ever
Wiek: 4 lata
Płeć: Samiec
Stopień: Początkujący
Gatunek: Tygrys
Stanowisko: Obrońca
Charakter: Xever to bardzo miły tygrys-zawsze próbuje kogoś pocieszyć i zwykle mu to wychodzi. Muszę przyznać ze jest w tym naprawdę dobry. Choć jeśli patrząc na jego historię powinien być agresywny, chamski i podły. Na Wasze i moje szczęście ten samiec nie został zmiażdżony przez los, był twardym jego przeciwnikiem. Jego charakter został nienaruszony. Jaki był, taki jest i będzie.  Od zawsze był swego rodzaju herosem, chciał dla każdego dobrze. Pomoże każdemu komu da się pomóc. Jest uparty, do celu idzie po trupach, ale zawsze Ci pomoże. Xev zawsze jest wesoły, kipi od niego radością i optymizmem. Jednakże czujny, odważny i niezastąpiony. Nie ma takiego drugiego na świecie. Może to i dziwić ale ten samiec nie szybko zapomina, dokładnie...strasznie z niego pamiętliwy gość. Ah, warto wspomnieć iż ten tygrys jest bardzo inteligenty, dlatego jest obrońcą choć powinien być strategiem. Myśli bardzo szybko, zawsze ma plany działania i  wiele opcji na pogadanki. Oddany, ciekawski, bardzo energiczny...i romantyczny wobec samic. Dla niego będzie jedna, ta jedyna najważniejsza. Nie rzuci się na inną...jest oddany. 
Żywioł: Ziemia, Ogień
Moce:

✧Trzęsienie ziemi.
✧Tworzenie gór, wulkanów.
✧Mur skalny (tarcza wyrastająca z ziemi).
✧Twarde kości, zęby, pazury, ogółem szkielet.

✧Kule ognia.
✧Ogniste spojrzenie.
✧Wywoływanie pożarów.
✧Zmiana w smoka.

Partnerka: Ahhh, czeka tylko na jakąś piękną, miłą, kochaną samice która skradnie mu serce. 
Rodzina: Nigdy nie dowiedział się jak mieli na imię, ani nie pamięta jak wyglądali.
Młode: -
Historia: Dobrze, więc...Pewnego dnia urodził się, normalnie...jak każdy z Nas. Jednak w zamknięciu, w pewnym zoo . Taki był jego los, zabrany od matki bardzo wcześniej nawet nie wiedział jak ma na imię. Nie znał rodzeństwa, ojca, nikogo z rodziny. Ludzie jeździli z nim na występy. Lecz pewnego dnia źle zachowywał się na jednym z nich. Doskonale wiedział że ludzie trzymają go tylko dlatego że przynosi im sławę. Oddali go do uśpienia,  stamtąd został zabrany przez jakiegoś bandziora. Brał udział w nielegalnych walkach tygrysów, czego po nim nie widać. Nikomu o tym nie mówił...był w tym dobry, swoją mądrością przewyższał innych i prawie wcale nie musiał walczyć by zabić. Te wielkie, głupie tygrysy czasami zabijały się same...z głupoty. Pewnej nocy udało mu się uciec, chodził po świecie i pomagał bezbronnym kotowatym. Kilka tygrysic z jednego stada  miało na niego oko, ale zmył się i znalazł się na nieznanych mu terenach. Dokładnie tutaj, w SA.
Właściciel: moonwolforyuki@gmail.com

Terra!

Imię: Terra
Pseudonim: Te, Tea, Ra, Era.
Wiek: 2 lata
Płeć: Samica
Stopień: Początkująca ( w kilku znaczeniach)
Gatunek: Czarna pantera
Głos: Ewa Farna
Stanowisko: Czujka nocna
Charakter: Więc zacznę od tego że Terra to szlachetna i przyjazna duszyczka. Często  żyje chwilą i jest bardzo energiczna, istny wulkan energii. Mimo wszystko skryta i tajemnicza jakoż jest  czarną panterą. Jak to w ich gatunku bywa-Sprytne, wytrzymałe i dość mądre. Zawsze z miłą chęcią pozna kogoś bliżej, nigdy nie zdradzi Twojej tajemnicy. 
Żywioł: Mrok, Cień
Moce:

✧Tworzy cienie które ją chronią.
✧Zmienia się w cień, wtedy nie da się jej trafić ani nawet dotknąć.
✧W mroku ma więcej siły.
✧Kruki się jej słuchają.
✧Z cienia tworzy bronie którymi steruje myślami.
✧Mroczny kamuflaż.

Partner: Ma nadzieje że kiedyś takowego będzie posiadała. Nie będzie ukrywać że kilku wpadło jej w oko.
Rodzina: Zostawiła ją. Przybrana matka: Monti
Młode: Nadaje się na matkę, ale nie posiada tak jak partnera. 
Historia: Terra nie zna swoich rodziców, wychowywana była przez starą gepardzice . Jej przybrana matka musiała dać jej rozwinąć skrzydła, poprosiła by odeszła. Te nie chciała tego słuchać, uznała że Monti ja odrzuca. Bała się że nie poradzi sobie, lecz kocha przygody więc pożegnały się i odeszła. Nie błąkała się długo, bo trafiła na piękne, dość duże tereny które należały do wielkiego, legendarnego Stada Adamantium o którym słyszała tylko z opowieści Monti. Właśnie tam została.
Właściciel: terra.is.me.now@gmail.com

Zmiana właściciela Darcy! (Adopcja)

Więc oto pierwsza adopcja w Stadzie Adamntium. Wprowadziłam ją właściwie tylko dlatego że czasem nudzą Wam się postacie lub chcecie je usunąć po jakimś czasie a ja tego nie toleruje i jest w tym wzmianka w regulaminie:
2.6. Niedopuszczalne jest usuwanie swojej postaci tylko po to by stworzyć kolejną(nową).

Oto podstawowe dane Darcy przed adopcją:
Darcy
|3 lata|Ryś|Egzorcysta|-|-|Champion7476|
|Powietrze Ogień|


Jak i  po adopcji:
Darcy
|3 lata|Ryś|Czujka dzienna|-|-|MoonWolf_Or_Yuki |
|Powietrze Ogień|


Darcy została adoptowana przez graczkę MoonWolf_Or_Yuki   posiadaczkę lwicy Moon. 
Dziękujemy za adopcję, jeśli ktoś chce oddać jeszcze postać do adopcji proszę pisać śmiało w tej sprawie.
Przed adopcją dopuszczalne są małe zmiany w formularzu.

~Czika

środa, 27 września 2017

Od Drug'a - C.d. Samael'a

Dzień jak co dzień. Dostałem pierwsze polecenie aby zajrzeć nad Tęskne Wodospady i w razie czego coś upolować. Taki łowca i zwiadowca w jednym. Rozprostowałem stare i zmęczone kości, lecz podniosłem się już żywy. Energicznie wyszedłem z jaskini i udałem się w drogę. Po drodze omijałem coraz lepiej mi znane tereny, a dla pewności jeszcze lepiej im się przyglądałem. Kilka minut później byłem już na miejscu. Póki co było czysto więc skorzystałem z okazji i zanurzyłem się w zimnej wodzie. Po chwili nawet zanurkowałem. Dobrze jest poczuć temperaturę ciała odpowiednią dla swojego gatunku. Chwilę popływałem przy okazji zmywając z siebie błoto i liście nabyte w lesie. Wynurzyłem się i wyskoczyłem na brzeg otrzepując się z wody. Gdy uchyliłem zdrętwiałe od zimna powieki ujrzałem, że zza górki wychodzi jakiś osobnik. Wątpię, że widziałem go wcześniej. Cofnąłem się o kilka kroków i schyliłem jakby do polowania. Jak będzie trzeba to to zrobię. Lew o niebieskiej grzywie również wszedł do wody, lecz tylko w celach higienicznych. Po wyjściu rzuciłem mu się w oczy i przybrał podobną pozę co ja. Postanowiłem nieco się zbliżyć aby poprowadzić krótką rozmowę.
- Kim jesteś? - zapytałem w końcu.
- Samael. - burknął. - A ty?
Zignorowałem to pytanie. Nie chodziło mi o imię, lecz raczej co robi na terenach stada.
- Należysz do stada czy jesteś obcy? - zapytał po chwili.
- Miałem zapytać o to samo... - mruknąłem już niezadowolony.
- Jestem stąd. - odpowiedział.
Na te słowa wyprostowałem się i odetchnąłem znudzony.
- To było tak od razu, a nie zawracasz mi głowę. - burknąłem jak stary i wkurzony dziadek.
- Pragnę zauważyć, że to ty pierwszy do mnie podszedłeś. - powoli wrócił do normalnej postawy.
- Bo to mój obowiązek. - uniosłem jedną brew. - A teraz idź popływaj czy co tam robiłeś. - dodałem z irytacją i zawróciłem.
Przypomniałem sobie, że mu się nie przedstawiłem. Chrzanić. Warknąłem pod nosem gdy czułem na sobie jego wzrok i zniknąłem za drzewami.

Po powrocie z patrolu zgłosiłem się do Alfy po jeszcze inne zlecenia. Na wieczór nie miałem już co robić więc czemu by nie popracować dodatkowo. Może wyjdzie mi to kiedyś na dobre? Na miejscu zastałem Czike, która wysłała mnie na bagna. Co prawda to zabójcze tereny i mnie przed tym przestrzegała, ale ja jak to ja i tak się zgodziłem. Jeżeli krążą tam niebezpieczne istoty to trzeba je wybić. Na przykład wilki, z którymi mamy sojusz... Aż zakląłem pod nosem na tą myśl. Dygnąłem Alfie i opuściłem jej wielką jaskinię. Droga tam trwała nieco dłużej niż nad Tęskne Wodospady. Tamto miejsce to raczej przyjemne i chętnie odwiedzane tereny więc znajdują się bliżej. Te gorsze trzyma się jak najdalej. Tym razem po pół godzinie wkraczałem na teren niebezpieczeństw. Byłem przygotowany na każdą obrzydliwą postać, która na mnie wyskoczy. Gdy wszedłem na podmokłe tereny od razu poczułem charakterystyczną stęchliznę jakże nieprzyjemną dla czułych nozdrzy. Schyliłem się nieco i począłem się skradać. Mimo mojej pewności siebie nie mogę być głupi i muszę być ostrożny i gotowy na każde niebezpieczeństwo. Sunąłem coraz dalej przez podmokłe bagna czując jeszcze inne cuchnące wonie, które zmuszały mnie do skrzywienia pyska. W pewnym momencie usłyszałem ciche sapanie. Nie należało do mnie mimo problemów z oddychaniem. Zmrużyłem oczy aby wyostrzyć wzrok i zatrzymałem się by się lepiej rozejrzeć. W jednej chwili z drzewa zeskoczyła na mnie jakaś kreatura. Sparaliżowany zrzuciłem ją z siebie i dużo się cofnąłem. Z początku dyszeliśmy cicho i przyglądaliśmy się sobie. Napotkałem wychudzoną postać z długimi kończynami i postawą jak u starego, zgarbionego człowieka. Miał długie palce zakończone ostrymi pazurami. Nie pogardziłbym takimi... Z czego pamiętam to Czika opowiadała mi o wszystkich stworzeniach jakie mogę napotkać na naszych terenach. To jak mniemam był Ghul. Skrzywiłem się jeszcze bardziej i cofnąłem jeszcze o krok. Wiedziałem, że obleśny stwór w końcu na mnie naskoczy i zacznie się zabawa. Nie spodziewałem się jednak tego, że za nim pojawi się lew o bujnej, niebieskiej grzywie. Na jego widok otworzyłem szeroko oczy i zakląłem pod nosem mając już w głowie czarne scenariusze jak to spotkanie się skończy.


Samael?
✐ 673 słowa
+15 SK

Od Alas'a-C.d. Chary

Słońce wyszło zza chmur a deszcz przestał padać. Chara uśmiechnęła się
-Ja trafiłem tu przez mocną kłótnię z rodzicami, można powiedzieć, że uciekłem z domu.- zaśmiałem się, słońce grzało mi grzbiet i skrzydła.
-Ładna pogoda jak na jesień- oznajmiłem
-To prawda- powiedziała moja towarzyszka zamyślonym tonem
-Może się gdzieś przejdziemy?- spytałem
-Czemu nie- odpowiedziała i wstała z ziemi.
-Gdzie idziemy?- spytała Chara po jakimś czasie bezcelowej wędrówki przed siebie.
-Proponuję Jezioro Łez- odpowiedziałem skręcając w stronę jeziora, Chara poszła za mną. Już po chwili widać było taflę wody, podszedłem do niej i wziąłem kilka łyków, samica zrobiła to samo. Zaczęliśmy iść dalej wzdłuż jeziora, pogoda była wspaniała więc czemu nie? Szło się bardzo przyjemnie, słońce grzało przez co było nam ciepło.
-Całe szczęście, że idziemy obok jeziora- zaśmiałem się gasząc pragnienie. Woda była idealnie chłodna, nie chciało mi się myśleć, że już niedługo na ziemiach Stada Adamantium będzie zima i chłód.

Chara?
151 słów
+5 SK

poniedziałek, 25 września 2017

Od Teptisa - "Towarzysz"

Wreszcie odnalazłem stado. Stado, do którego mnie przyjęto. W którym będę mógł dołączyć do wielkiej społeczności, założyć rodzinę, znaleźć przyjaciół...Wypełniłem wolę ojca dzięki czemu było mi lżej na sercu. Jak dalej potoczy się moje życie? Czy spełnią się moje najskrytsze marzenia? Tego nie wiem i dowiedzieć się nie mogę, przynajmniej teraz. Otworzyłem oczy. Przez wejście do mojej jaskini wlatywało jasne światło słońca, dzięki któremu robiło się nieco przytulniej. Westchnąłem i powoli podniosłem się na nogi czując odrętwienie w ciele. Przeciągnąłem się i wolnym krokiem wyszedłem na zewnątrz, mrużąc oczy, ponieważ słoneczny promień padł na mój pysk. Machnąłem ogonem odstraszając irytującą, grubą muchę. Co można by dzisiaj zrobić...? Zwiedziłem już większość terenów należących do Stada Adamantium jednak nie wszystkie. Może by tak dokończyć zwiedzanie? Jak postanowiłem, tak zrobiłem. W sumie nie miałem nic innego do roboty, dlatego też szybko podjąłem decyzję i zeskoczyłem ze skały, na której znajdowała się moja jaskinia, a kiedy już byłem na dole obrałem kierunek wschodni. Trawa muskała delikatnie łapy oraz opuszki, co było całkiem przyjemne. Ptaki śpiewały przekrzykując się wzajemnie, a na niebie chmur było niewiele. Spacerowałem piaszczystą ścieżką wiodącą przez środek jakiegoś lasu. Liście przybrały już kolor żółty, niektóre czerwony, a jeszcze inne brązowy. Właśnie zaczęła się jesień; robiło się coraz chłodniej i choć pogoda niezbyt na to wskazywała, można było wyczuć ją w powietrzu. Zamyśliłem się i szedłem właściwie tam, gdzie mnie nogi poniosły. W końcu sam to zauważyłem i potrząsnąłem głową, by odgonić uparte myśli, które znów chciały zalać mnie swoją falą. Spojrzałem w górę. Słońce miało zupełnie inne położenie niż poprzednio, a mnie bolały łapy. I gdzie ja w ogóle się znajduję? Skupiłem się i poczułem na barkach lekkie swędzenie. Mój umysł wyobraził sobie jak powoli wyrastają skrzydła, trzeszcząc cicho i strzelając delikatnie. Po chwili były gotowe. Uśmiechnąłem się pod nosem machając nimi raz na próbę. Przydatna umiejętność- pomyślałem i wzniosłem się w powietrze. Leciałem w górę miarowo uderzając elektrycznymi skrzydłami aż uznałem, że z wysokości na której się znajduję dokładnie ujrzę moje położenie. Rozejrzałem się wokół. Daleko pode mną widniał ciemny pas lasu ciągnący się od horyzontu stamtąd skąd przybyłem. W oddali ujrzałem Jezioro Łez, a kiedy spojrzałem na południe ujrzałem szczyty jakichś gór, na których leżał śnieg. Nie słyszałem dotąd o takim terenie.
Być może nie należał do Stada Adamantium, być może kryły się tam niebezpieczeństwo i groza, jednak ja, niezbyt ciekawski dziki kot, postanowiłem zobaczyć co się tam znajduje. A, że bolały mnie nogi postanowiłem nie iść tam, a polecieć. I poleciałem, czując przyjemnie chłodny wiatr. Zajęło mi to trochę czasu, gdyż góry były daleko. Kiedy w końcu unosiłem się nad jednej z ośnieżonych półek skalnych poczułem obezwładniające zmęczenie. Wylądowałem na niej wzbijając w górę śnieg. Półka była długa i szeroka, zmieściła by się na niej całkiem spora ciężarówka. Wszędzie leżał biały jak cukier śnieg. Na środku leżała spora zaspa, gdzieniegdzie pofałdowana. Skrzydła zniknęły, póki co nie były potrzebne. Machnąłem ogonem i postąpiłem krok do przodu. Zapadłem się po pierś. Próbowałem wyskoczyć, ale coś oplotło mi się wokół tylnej nogi. Zaniepokoiłem się i zacząłem się wyrywać. Nie czułem zimna, aczkolwiek perspektywa bycia trzymanym przez jakieś "coś" oplatające się wokół nogi przyjemne nie było. Nie mogłem unieść tej łapy, to co mnie trzymało ciągnęło w dół za każdym razem kiedy próbowałem. Skupiłem się chcąc utworzyć elektryczną otoczkę, ale nie wyszło. I wtedy zaspa przede mną zaczęła się ruszać. Najpierw pojawiła się długa, granatowa głowa, ozdobiona w długie lodowe kolce wyglądające niczym korona, potem wąski tułów, również wyposażony w szpikulce choć w mniejszej ilości, następnie przednie i tylne łapy z groźnie wyglądającymi pazurami, a na koniec to "coś" puściło moją nogę i ze śniegu wyłonił się długi ogon. Nie powiem, zatkało mnie. Smok stał przede mną przyglądając mi się uważnie i z godnością. Był koloru jasno granatowego, miejscami prawie całkiem białego. Na jego ciele, oprócz kolców z lodu na głowie, piersi, barkach i brzuchu gdzieniegdzie leżał śnieg, lśniący w promieniach słońca. O dziwo, nie topił się nawet kiedy zwierzę dość długo stało bez ruchu, oświetlane wciąż jeszcze ciepłym światłem słonecznym. Nie byliśmy wysoko, ale i tak wiał zimny wiatr tarmosząc moje futro i sprawiając, że musiałem przymknąć lekko oczy. Nie czułem strachu, choć się temu sam dziwiłem. Czułem tylko niepokój, zdziwienie, ale i pewną radość. Pierwszy raz w życiu spotkałem smoka tak pięknego jak ten. A on, jakby wiedząc, że mnie zafascynował stał w bezruchu i wydawać się mogło, że pozwala się podziwiać. Obserwował mnie tylko swoimi cudnymi, błękitnymi jak ocean ślepiami. I ja również nie spuszczałem z niego wzroku. Nie przejmowałem się tym, że może to jeden z wrogich nam smoków, tylko podziwiałem to niesamowite stworzenie. Minuty mijały, a my nadal w milczeniu się sobie przyglądaliśmy. Słychać było tylko nieustanny szum wiatru i oddech smoka. I wtedy napotkałem spojrzenie jego przepastnych oczu. Zatopiłem się w nich jak tonący w wodach oceanu. I ujrzałem coś niezwykłego. W oczach zwierzęcia widniała potężna śnieżyca, lecz jego spojrzenie nie było groźne. Miałem wrażenie, jakbym znalazł się w samym jej środku. Wiatr szaleńczo uderzał w moje ciało, jakby chcąc mnie wywrócić, a śnieg oblepiał moje futro. Leciał w oczy, musiałem je więc zmrużyć..Zamknąłem oczy chcąc oderwać od smoka spojrzenie. Po chwili jednak znów je otworzyłem i skierowałem wzrok tam gdzie poprzednio. Ale nie ujrzałem nic, tylko ten piękny błękit. Westchnąłem cicho, a stworzenie nagle poderwało głowę do góry, wzniosło się na tylnych nogach przednie trzymając w powietrzu i uniosło ogon, aby uderzyć nim o ziemię. Ziemia pod moimi łapami się zatrzęsła, słońce na sekundę przesłonił jakiś cień i poczułem, że nie mam oparcia. Ostatnie co usłyszałem zanim spadłem to przeszywający zew smoka.
***
Otworzyłem oczy. Wokół panowała ciemność i wydawało mi się, że byłem sam, jednak od razu zmieniłem zdanie, gdy ujrzałem dwa błękitne światełka w ciemności. Przypomniałem sobie wszystko co się zdarzyło i doszedłem do wniosku, że muszą to być oczy zwierzęcia, które sprawiło, że ziemia pod moimi nogami się rozstąpiła. Wstałem próbując zachowywać się bezszelestnie, by nie wzbudzić podejrzeń stworzenia i wydawało mi się, że odniosłem sukces, jednak przeliczyłem się. Światełka zniknęły, usłyszałem ledwo dosłyszalny szelest i coś delikatnie chwyciło mnie za kark, jak małego kociaka. Chciałem się wyrwać, ale usłyszałem ostrzegawczy skrzek dochodzący z czegoś tuż nad moją głową. Oczywiście był to smok. Zamarłem, mając wrażenie jakby za chwilę miał on coś mi zrobić. Całe szczęście nic takiego nie nastąpiło, tylko poczułem jak się przemieszczamy. Czułem się dziwnie, sam na sam z legendarnym zwierzęciem w ciemności, który złapał mnie tak delikatnie, że nie czułem bólu i przemieszczał się nie wiadomo gdzie. Wisiałem tak w jego zębach (najprawdopodobniej) trochę czasu, aż ciemność zaczęła się rozstępować i po krótkiej chwili przepełzliśmy (?) przez wąski otwór w skale na powierzchnię ziemi. Odetchnąłem w myślach z ulgą gdyż obawiałem się, że w mroku nadziejemy się na coś lub po prostu wjedziemy w ścianę. Całe szczęście nic takiego się nie stało. Zostałem powoli opuszczony na ziemię i uwolniony od pyska smoka. Odwróciłem się i ujrzałem jego, leniwie przesuwającego ogonem po śniegu.
-Co to wszystko ma znaczyć? Czemu spadłem i czemu mnie stamtąd wyciągnąłeś?- dobra, nie najlepsze rozpoczęcie rozmowy, ale byłem po prostu zdezorientowany. Stworzenie wyprostowało się dumnie i wydało się z siebie dźwięk podobny do skrzeknięcia.
-Niestety cię nie rozumiem.- wyjaśniłem otrząsając się ze śniegu. Smok machnął przednią łapą.
-No dobrze. Muszę już iść, niedługo będzie noc, a zanim ona nadejdzie chcę znaleźć się w domu. Żegnaj, smoku- wytłumaczyłem, gdyż zauważyłem, że słońce zaczęło powoli chylić się ku zachodowi. Dotarło do mnie, że tam na dole byłem przez dłuższy czas. Odwróciłem się. Może było to głupie, ale byłem pewny, że gdyby był mi nieprzyjacielem już bym nie żył. Postąpiłem krok na przód i usłyszałem cichy skrzek.
-Muszę.- powiedziałem patrząc przez ramię i znów zrobiłem jeden krok. Nagle usłyszałem szelest ciała przesuwającego się po śniegu, coś, pewnie zęby złapały mnie za kark i zostałem rzucony w tył, na granatowy grzbiet. Na szczęście nie na kolce, bo byłoby ze mną kiepsko. Zanim zdążyłem zeskoczyć, zwierzę uniosło się na tylne łapy, przez co musiałem złapać się za lodowe szpikulce przede mną aby nie spaść i zeskoczyło z półki.
-Co ty robisz?! Nie masz skrzydeł!- krzyknąłem do smoka, lecz on tylko syknął w odpowiedzi. Uznałem go za wariata, a sam byłem pewny, że za chwilę zginę. Ziemia zbliżała się bardzo szybko, jednak nagle poczułem szarpnięcie i po chwili zobaczyłem, że się wznosimy. Znowu mnie zatkało. Smok, który nie ma skrzydeł umie latać? Poruszał się tak jakby płynął w powietrzu, jego ciało falowało. Spojrzałem w dół. Pod nami przesuwały się lasy, polany i strumienie. Lecieliśmy bardzo wysoko i dosyć szybko, ale z łatwością udawało mi się utrzymać na jego grzbiecie. Czułem radość. To było zupełnie coś innego od latania dzięki własnym skrzydłom.
-Wiesz gdzie lecisz?- krzyknąłem, a mój "wierzchowiec" odwrócił łeb i pokiwał nim. I faktycznie, co było dziwne, leciał w stronę skąd przyszedłem. Po paru minutach wylądowaliśmy tuż pod moją jaskinią. Zeskoczyłem z niego i przeciągnąłem się.
-Było świetnie.- pogłaskałem go po głowie uśmiechając się lekko.
-Muszę iść.- wyjaśniłem z westchnieniem i odwróciłem się.Jakże się zdziwiłem, kiedy smok wydał z siebie jęk! Spojrzałem na niego. Wpatrywał się we mnie swoimi pięknymi oczami, a mi przyszło coś do głowy.
-Chciałbyś być moim towarzyszem?-spytałem, a on syknął i pokiwał parę razy głową. Uśmiechnąłem się znowu.
-Dobrze. Od razu cię polubiłem, wiesz?- to była prawda. Od początku czułem do niego sympatię.
-Tylko, jakby cię nazwać...Jesteś samcem?- kiwnął łbem na potwierdzenie. Hmmmm, jakie by mu nadać imię?
-Co powiesz na Alharisa?- w końcu udało mi się coś wymyślić. Zwierzę skrzeknęło i podeszło, kładąc mi swoją głowę na grzbiecie. Zaśmiałem się cicho, co mówiąc szczerze dość rzadko mi się zdarza i znów pogłaskałem go po pysku.
-A więc Alharisie, musimy iść do Cziki i powiedzieć jej, że od dziś jesteś moim towarzyszem.- jego odpowiedzią było tylko westchnienie. Cieszyłem się w duszy, byłem tu od krótkiego czasu, a już znalazłem przyjaciela. Ciekawe co będzie dalej?

niedziela, 24 września 2017

Daisy!


Imię: Daisy (czyt: Dejzi)
Pseudonim: Dai, Didi, Dizi, Dass.
Wiek: 2 lata
Płeć: Samica
Stopień: Początkująca
Gatunek: Tygrys
Głos: Ariana Grande
Stanowisko: Opiekunka młodych
Charakter: Co można napisać o Daisy? Jest to bardzo miła samicą, typ modnisi. Nie zamierza się nigdy taplać w błocie, po prostu lubi być czysta. Wielka z niej perfekcjonistka, jak ktoś coś dla niej robi, musi to być idealne, tak sam jest gdy coś ona robi. Nie popełnia błędów, jak już coś to bardzo rzadko(błędy to dla niej nowość). Mimo tych swoich dziwnych cech jest to bardzo przyjazna tygrysica, pomocna choć delikatna. Lubi rozmawiać , kąpać się i zbierać kwiaty. Bardzo dba o siebie, nie potrafi wyjść ze źle uczesanym futrem. Kiedy ktoś o niej rozmawia lub plotkuje, ją to nie obchodzi, olewa to i czuje się z tym dobrze, tak jakby była wielką sławą. Opinia innych, liczy się, oczywiście, ale nie krytyka. Ma własne zdanie, no i zwykle się go trzyma. Uparta z niej samica.
Żywioł: Biała magia
Moce:

✧Zmienia się w każde zwierze.
✧Zna bardzo dużo czarów.
✧Tworzy portale.
✧Magiczne klony.
✧Unosi się jak i rzeczy.

Partner: Ma nadzieje że odnajdzie swojego księcia z bajki!
Rodzina: Nie znała...
Młode: Kiedyś pewnie tak!
Historia: Jej historia jest dość prosta, ale zależy pod jakim kątem się patrzy. Miała być normalnym tygrysem albinosem, żyła wśród ludzi. Kupili ją za wysoka cenę z pewnego rezerwatu, Daisy nie wiedziała skąd pochodzi i że włada mocami. Wyrosła na modnisie, dobrze uczesaną zawsze i wszędzie. Zachowującą się idealnie, jednym słowem nie jak tygrys. Olewała wszystkich i sądziła ze tutaj rządzi, właściciele mieli tego dość. Przyszedł czas by zrobić sobie dywanik z Daisy, jakimś cudem uciekła i zrozumiała że za bardzo się rządziła w ludzkim domu. Trafiła tutaj...rządzi tutaj ktoś inny-Gepardzica Czika. Stado jej się podoba, teraz chciałaby założyć rodzinę. 
Właściciel: terra.is.me.now@gmail.com

Konkurs ,,Nowy'' dobiegł końca !

Heh, ten konkurs właściwie dobiegł końca 15 września i według wszystkich wygrałam go ja. Właściwie dzięki że ktoś pamięta o mnie jak o zwykłym członku C: To fajne, bo raczej nie próbuje się wywyższać. Na początku nie uwzględniałam swojego zwycięstwa, ale wiele osób przekonało mnie że powinnam go wygrać. Ze względu że bardzo staram się o członków. Bardzo Wam za te słówka dziękuję. Mało osób zainteresowało się tym konkursem, właściwie to 4 (w tym ja).
A oto wyniki ! Dziękuję kochani że się staraliście. 


Pierwsze miejsce: Czika (zmuszona XD) = zaprosiła około 15 członków o ile nie więcej
Nagroda: Eliksir szczęścia + 400 SK

Drugie miejsce: Zoltan =zaprosił 3 członków
Nagroda: Eliksir szczęścia + 300 SK

Trzecie miejsce: Reiko = zaprosiła 2 członków
Nagroda: Eliksir szczęścia + 200 SK

Miło że ktokolwiek się starał. Tak po za tym, konkurs ,,Towarzysz'' sobie jeszcze potrwa. Bo mam kilka prac w drodze. C: 

~Czika

Korr!


Imię: Korr
Pseudonim: Kor
Wiek: 3 lata i 5 miesięcy
Płeć: Samiec
Stopień: Początkujący
Gatunek: Mieszaniec
Głos: -
Stanowisko: Nauczyciel młodych
Charakter: Jest bardzo szczery, zarówno dla uczniów, jak i dorosłych. Więc uważaj jeśli pytasz go o zdanie, bo czasem może cię urazić, mówiąc to co myśli. Lubi rozmawiać. Jest czujny i gotowy do ataku, chociaż jest tylko nauczycielem. Lubi mieszać mikstury. Jest ciekawski. Czasem wtyka nos w nie swoje sprawy. Czasem jest tak poważny, że jego powaga mogłaby zabijać. Kolekcjonuje różne rzeczy, w większości rośliny. Odważny. Lojalny.
Żywioł: Magia, Natura
Moce:

✧Teleportacja
Podnoszenie przedmiotów i żywych istot siłą
Niewidzialność, on jej nie kontroluje, ona po prostu jest wtedy gdy, jest akurat potrzebna
Czytanie w myślach.
Rozmowa ze zwierzętami
✧Czytanie z ruchu roślin
Może zamieniać siebie i innych w różne rzeczy i zwierzęta
*Jego moc jest zawarta w jego rogach na czole, nie można ich obciąć, są niezniszczalne.*

Partnerka: Na razie brak.
Rodzina: Nie pamięta ani matki, ani ojca. Pamięta jedynie tyle, że gdy był mały wyszli na polowanie i nigdy nie wrócili.
Młode: Brak
Historia: Uciekłem z domu. Mijała już 4 doba, odkąd jadłem. Musiałem coś zjeść. Postanowiłem coś ukraść. Byłem wtedy mały i niepozorny. Poszedłem do pobliskiego domu. Skupiłem całą moją moc na spiżarce. Wszystko było takie ciężkie. Rozwarłem dziurę w ścianie i przeniosłem pożywienie przez nią. Jeszcze chwilę trzymałem ją w powietrzu po czym rzuciłem się z nią w krzaki i zjadłem wszystko do okruszka. Jednak, wkrótce włączono alarm i musiałem uciekać. Chciałem polecieć, ale skrzydła mnie nie podnosiły. Otwarłem portal do innego wymiaru i... jestem tutaj. Podczas lądowania zwichnąłem sobie skrzydło, gdyż przestrzeń i energia mnie wypchały na niebie. Ta kraina była bardzo urokliwa, aż chciało się żyć! Osiedliłem się w stadzie Adamantium w skromnej jaskini, którą sam, wykorzystując swoje moce, zakryłem grubymi pnączami i udekorowałem górę kwiatami, przy których często nocą zbierają się świetliki i dają niesamowity efekt. Od czasu skończenia budowy domu, przeokropnie mi się nudzi i tylko czekam by ruszyć w przygodę!
Właściciel: sasha54 <--howrse/ doggi --> Horseee

Shira!


Imię: Shira
Pseudonim: Bądźcie kreatywni i coś wymyślcie 
Wiek: 2 lata 
Płeć: Samica 
Stopień: Początkujący 
Gatunek: Pantera 
Głos: King
Stanowisko: Egzorcysta
Charakter: Shira ma specyficzny sposób bycia. Jest bardzo cwana a czasem za cwana,potrafi manipulować innymi w taki sposób,że nie są oni tego świadomi. Shira nie daje poznać po sobie swoich słabości,rozmowa z nią jest bardzo Ciekawa wydaje się,że mówi wszystko wprost ale zawsze kryje się za tym jakiś głębszy sens. Wyniosła i pewna siebie ale nie do takiego stopnia aby to komuś przeszkadzało. Ciężko jej przyjąć krytykę, przyzwyczajona do tego jak bardzo jest wspaniała. Nie ufa nikomu i prędko nie nazwie Cię swoim druhem a co dopiero przyjacielem. Lubi być w centrum uwagi kiedy to wszystkie oczy są na nią zwrócone. Czasem za dużo myśli i w większości widzi pułapkę albo podstęp. Jednak są sytuacje gdzie dziwny impuls bierze górę i bez zastanowienia potrafi nawet nieprzyjaciela osłonić swoim ciałem. Jest odważna aż za bardzo odważna,lubi ryzyko i zawsze pcha się tam gdzie jest najciężej i najniebezpieczniej. Poznała smak krwi i ma czasem momenty kiedy chce więcej. Na co dzień potrafi zachowywać się jak niewinna słodka i beztroska a wręcz urocza samica. Inne samice jej nie przeszkadzają potrafi opiekować się młodszymi dzikimi kotami i nie patrzy na rasę. Do Samców jest najbardziej uprzedzona,ale za razem potrafi ich niemal do siebie przyciągnąć samym spojrzeniem. 
Żywioł: Ducha 
Moce:

Przywoływanie duchów i odwoływanie 
Rozmowa ze zmarłymi 
Przenikanie przez przedmioty 
Telepatia 
Bycie niewidzialnym 

Partner: Jeszcze nie poznała tego jedynego .. ale nie ma co szukać na siłę.
Rodzina:
Mama-Sapira 
Ojciec-Rodrigo 
Bracia: Salwador,Respekt 
Młode: Twierdzi,ze nie ta pora i nie chce posiadać potomstwa 
Historia: Shira miała spokojne dzieciństwo. Kochający rodzice i bracia z którymi zawsze mogła się bawić. Mama zabierała ją i rodzeństwo na polowania, natomiast ojciec uczył jak się bronić przed niebezpieczeństwem. Zawsze mogła liczyć na towarzystwo i zabawy z rodzeństwem. Pewnego dnia nadszedł czas aby stała się całkowicie samodzielna i opuściła rodzinne strony. Ruszyła w poszukiwaniu swojego własnego miejsca na ziemi i dotarła tutaj. 
Właściciel: Syßir

Teptis!


Imię: Teptis.
Pseudonim: Woli, jak inni zwracają się do niego po imieniu, lecz zdarzało się, że nazywano go Śnieżnym Wędrowcem, lub też po prostu Tepem. 
Wiek: Stuknęło mu już te 6 lat.
Płeć: Wygląda na samca i zdecydowanie nim jest.
Stopień: Początkujący.
Gatunek: Jego ubarwienie zdradza gatunek: pantera śnieżna.
Stanowisko: Szpieg.
Charakter: Teptis jest kotem dumnym i stanowczym, kochającym wolność i niezależność, choć potrafi wykonywać polecenia przywódcy. Nigdy przed nikim głowy nie ugnie, a trzyma ją zawsze wysoko podniesioną. Jest niezwykle spokojny i opanowany, emocje potrafi skrywać głęboko, lecz czasem zdarza mu się warknąć na jednego z drugim, jednak mało co potrafi doprowadzić go do wybuchu. Jeśli się to zdarzy lepiej mu nie podpaść i nie wchodzić w drogę. Oczywiście nie zaatakowałby nikogo (chyba, że byłby przekonany, że ten ów ktoś jest zdrajcą etc.etc.) ze stada, ale wróg zostałby powalony. Raczej nie zabity, gdyż ten dosyć groźnie wyglądający samiec nigdy nie pozbawia życia innych dzikich kotów. Nie boi się śmierci, jest więc skłonny do poświęceń.
Zwykle stara się myśleć pozytywnie i łatwo nie traci nadziei, zaś nie podda się nigdy. Potrafi być szczery do bólu, lecz to zależy od charakteru jego rozmówcy. Jeśli takowy miałby się potem załamać, to trzyma język za zębami. Woli własne towarzystwo, choć nie pogardzi rozmową z innymi. Często dosyć mrukliwy, ale czasem potrafi sypnąć żartem, uśmiechnąć się lub zaśmiać. Kolejna sprawa dla niego bardzo ważna to honor. Nigdy nie wbije nikomu noża w plecy, a lojalny może być aż do śmierci. Tak więc, jeśli jest Twoim przyjacielem możesz mu śmiało zaufać i liczyć na jego pomoc w każdej DOBREJ sprawie. Jest odważny, może nawet zuchwały, jednak to zależy od okoliczności. Czasem zdarza mu się zatopić w myślach, ale tylko wtedy kiedy jest sam. Nie jest głupi, nie wywiedziesz go w pole. Zwykle przemyśli swoje decyzje, lecz czasem pod wpływem emocji działa od razu, bez zastanowienia. Zawsze czujny, nie da się go omamić kłamstwami, ponieważ łatwo mu je rozpoznać. 
Żywioły: Śnieg, elektryczność.
Moce: 

✧Alharis jest odporny na elektryczność. Uzyskał taką zdolność po zostaniu towarzyszem Teptisa. Teraz Tep może owinąć go cienkimi wiązkami.
✧Dość niebezpieczną zdolnością, którą posiada jest zatrzymanie przeciwnika wiązkami elektrycznymi. Polega ona na tym, że jeśli wystarczająco się skupi, może stworzyć elektryczne nici przypominające wiele cienkich, acz długich i wytrzymałych węży. Oplatają wroga, unieruchamiając go za pomocą elektryczności. Nie może jednak długo go utrzymywać gdyż wiązki stworzone w jego umyśle mogą "przegrzać" mu mózg. 
✧Jeśli się skupi, wokół jego ciała powstanie otoczka z elektryczności, przez co lepiej go nie dotykać, bo można oberwać prądem. (U góry widać na obrazku, mniej więcej jak to wygląda .) Działa to również na miecze, noże i inne takie graty. 
✧Jest odporny na ataki takim samym żywiołem jak jego innych kotów, również na uderzenia błyskawic itp.
✧Dosyć przydatną umiejętnością jest tworzenie sobie skrzydeł. Są one dosyć duże, koloru białego, a stworzone są z połączonych ze sobą gęsto cienkich wiązek elektrycznych. Od ich dotyku można poczuć tylko lekkie swędzenie po łapą, więc nie są zagrożeniem dla innych dzikich kotów.

✧Potrafi wywołać potężną burzę śnieżną. Jest ona groźna, ponieważ łączy jego dwa żywioły.
✧Odporny na wszelkie zimno, nawet to, które (nie)zwykłego przedstawiciela jego gatunku może zamrozić. Sumując, nie da się go zamienić w kostkę lodu, nigdy również nie marznie i zawsze jego ciało jest ciepłe.

Partnerka: Jego sercem trudno zawładnąć. Nie interesuje się zbytnio płcią piękną, nie ogląda za nią tylko żyje swoim życiem. Lecz jeśli taka się znajdzie, co oczaruje go swoim wdziękiem i dobrym sercem to może się przełamie. Póki co brak.
Rodzina: Pestero- ojciec, który wychował go na silnego, umiejącego przetrwać w dziczy samca. Jest mu za to bardzo wdzięczny.
Wena- kochana matka, wspierająca i zawsze stojąca za nim murem, która nauczyła go myśleć i podejmować dobre decyzje. Niestety była ona słaba, a po jego urodzeniu jeszcze bardziej. Ojciec musiał się nią opiekować, gdyż sama nie dałaby rady lecz w końcu odeszła.
Braci nie miał, a pozostałej rodziny nie znał, ponieważ mieszkali samotnie.
Młode: Nie wiadomo czy się do nich kiedyś przekona, ale kto wie...Na razie nie ma.
Historia: Urodziłem się w obszernej, przytulnej jaskini. Moja matka niezwykle się cieszyła, jak i ojciec, którzy robili wszystko, bym jako dorosły kot był mądrym i umiejącym o siebie zadbać samcem. Mieszkaliśmy samotnie, tylko Pestero, Wena i ja. Rodzice nigdy nie wyjaśnili mi czemu nie żyliśmy z innymi w stadzie. Miesiące płynęły szybko, wydoroślałem i spoważniałem. Codziennie tata uczył mnie polować, skradać się i wielu innych takich rzeczy. (Zawsze nieźle umiałem się ukrywać i bezszelestnie poruszać, więc w stadzie wybrałem stanowisko szpiega, ale o tym później.) Martwiłem się bardzo o mamę, z każdym dniem słabła aż w końcu pewnego wieczoru, w jaskini pośród szalejącej śnieżycy umarła. Było mi bardzo ciężko na duszy, kolejny miesiąc był pustką. Pozbierałem się w końcu i powoli stawałem się taki jak dawniej. Chociaż..nie. Zmieniłem się. Zostałem takim ponurakiem jak obecnie. Mieszkaliśmy od tamtego czasu razem z ojcem. Razem polowaliśmy i w sumie dzięki niemu się nie załamałem. 
Nadszedł jednak dzień rozstania. Pestero uznał, że jestem już wystarczająco nauczony wszystkich potrzebnych rzeczy. Kazał mi znaleźć stado, bo tutaj, w samotności nie mógłbym w pełni cieszyć się życiem. I, chodź rzadko to robił, przytulił mnie na pożegnanie, obiecał, że kiedyś mnie znajdzie, odwrócił się i przestąpił próg lasu. Ja zaś podążyłem w drugą stronę, przygnębiony, lecz szybko udało mi się z tym pogodzić. Od tamtego czasu błąkałem się, nie mając nigdzie domu, próbując wypełnić prośbę ojca. Niektórzy nazywali mnie Włóczykijem, inni Śnieżnym Wędrowcem, a to ostatnie przylgnęło do mnie i byłem rozpoznawalny właśnie pod tym pseudonimem. Postanowiłem pójść dalej i po wielu miesiącach napotkałem przywódczynię Stada Adamantium, która przyjęła mnie w szeregi swojego stada.
Właściciel: Babilon Howrse, Dalil Doggi.

sobota, 23 września 2017

Od Chary-C.d. Alas'a

Wyszło ci całkiem nieźle - powiedziałam spoglądając na rysunek. - Może też spróbuję...?
Podniosłam patyk, który leżał obok i zaczęłam bazgrać coś na miękkiej ziemi. Uniosłam brew z politowaniem patrząc na to co mi wyszło.
- Co to? - zapytał Alas.
- To miał być duszek. Chyba mi się nie udał.
Przechylił śmiesznie łeb przyglądając się mojemu dziełu.
- W sumie jak się tak zastanowić, to nawet trochę go przypomina - zachichotał.
- A daj spokój - mruknęłam. - Nie potrafię rysować. W sumie jest nie wiele rzeczy, które robię dość znośnie.
- Czemu akurat duch? - zmienił temat.
Zdziwił mnie trochę tym pytaniem. Czemu akurat duch? A bo ja wiem?
- Nie mam pojęcia - wypaliłam. - Czemu właśnie skrzydło?
To pytanie było strasznie kretyńskie. Przecież Alas miał skrzydła. To pewnie dlatego...
- Moje imię znaczy "skrzydła".
Odpowiedź zaskoczyła mnie odrobinę.
- Moje oznacza "demon".
- Serio? - zdziwił się.
- Nie - roześmiałam się. - Demon to moje imię Łowcy.
- Hm? Imię Łowcy? O co chodzi?
Postanowiłam mu opowiedzieć trochę o mojej przeszłości. Nie wiele, ale samą mnie zdumiało to, że tak szybko zaufałam mu na tyle by powiedzieć mu cokolwiek.
- Byłam dawniej... W sumie dalej jestem - Łowcą Zjaw. Każdy z nas ma swój pseudonim. Ja jestem Demonem, mój brat - z trudem powstrzymałam się od powiedzenia formy teraźniejszej. - był Aniołem, a przyjaciel - Wędrowcem. Poznałam lub słyszałam też o wielu innych. Szeptucha, Cień, Myśliwy, Smuga, Słońce... To tylko kilka z nich. Zajmujemy się pozbywaniem się zjaw i złych duchów. Trochę za bardzo wpływają na inteligentne formy życia. W niezbyt przyjemne sposoby...
Spojrzałam na niego. Patrzył na mnie trochę zagubionym wzrokiem.
- Nie słyszałeś o nas, prawda?
Pokręcił głową. Rzucił mi przepraszające spojrzenie.
- Nic nie szkodzi. W tych stronach zjawy są rzadsze. Dlatego też nie ma tu chyba żadnych Łowców. No i nikt o nich nie słyszał. Za to są tu całe masy innych potworów - wzdrygnęłam się.
Tak jakby, wpadłam z deszczu pod rynnę. Cudownie. Ale tu przynajmniej łatwiej było uniknąć przeciwników. Byłam zmęczona ciągłą walką i niepewnością.
- Masz... ciekawą przeszłość - powiedział zamyślony.
- Może i ciekawą, ale niezbyt przyjemną - roześmiałam się.
Wtedy poczułam promienie słońca na futrze. Mimo, że skończyło padać już dobrą chwilę temu, dopiero teraz wyszło słońce. Uśmiechnęłam się.

<Alas?>

✐ 383 słowa
+10 SK

sobota, 9 września 2017

Od Reiko-C.d. Whites

Kiedy zajrzałam do środka, odezwała się nowo poznana lwica. Nie wiem czemu, ale ucieszyłam się, że jeszcze tutaj była. Następnie niepewnie przyznała, że jest głodna. Chyba nie chce nadużywać mojej gościnności, jednak dla mnie upolować coś to nie problem.
- Okej, czekaj tutaj - uśmiechnęłam się i z prędkością światła odleciałam.
Z góry obserwowałam las, a kiedy zauważyłam dorodnego dzika, od razu złapałam go poprzez zaskoczenie z góry (niczym Rainbow robiąca ponaddźwiękowe boom xD). Byłam na tyle silna, aby unieść go i zabrać do jaskini. Kiedy już znalazłam się na miejscu, samica czekała w tym samym miejscu, co wcześniej. Zabrałam śniadanie do jaskini i podsunęłam pod pysk lwicy. Ta na początku niepewnie zabrała się za posiłek, jednak potem już chętniej zajadała się zwierzyną. 
- Nie będziesz jeść? - spytała.
- Ech - machnęłam łapą. - Już jadłam - skłamałam, aby się nie przejmowała mną.  - Nie będzie Ci przeszkadzać jak pójdę? - spytałam.
Samica przełknęła kęs.
- Nie - odpowiedziała szybko zlizując krew z pyska.
- Trochę mnie nie będzie, chcę coś sprawdzić, także czuj się jak u siebie i możesz tu zostać ile będziesz chcieć - powiedziałam uśmiechając się na koniec. 
Trening zaczęłam o porze trochę późniejszej, ale nie sprawiało mi to żadnego problemu. Kiedy go ukończyłam, postanowiłam odnaleźć mojego smoka. Ten jak zwykle latał sobie wysoko wśród obłoków. Zawołałam go, a ten od razu przyleciał do mnie. Wtedy wspólnie polataliśmy sobie i oczywiście nie mogło się to odbyć bez wyścigu, który wygrałam. Czasami mam wrażenie, że Air robi to specjalnie... w sensie daje mi wygrać, no ale może to nieprawda. 
W pewnym momencie wpadłam na pomysł, aby przestać latać i powspinać się po prostu po obłokach. Tak też zrobiliśmy, jednak Air miał łatwiej, gdyż był większy i wspinaczka przychodziła mu z łatwością.
- Chwila przerwy - powiedziałam dysząc i czując, że w tym miejscu już jest mniej tlenu. 
Położyłam się na najbliższym obłoku i wywaliłam brzuch do góry... może to dziwne, ale na chmurach lubię tak leżeć.
- Chodźmy w dół - powiedziałam po chwili odpoczynku.
Kiedy tak zrobiliśmy, zaobserwowałam, iż znajdujemy się w dziwnym miejscu.. to znaczy było ono całkiem ładne, błękit roznosił się w około, a chmury były jakby podłogą... ziemią tego terenu. 
- To może być dobry nowy teren, spójrz - uśmiechnęłam się dochodząc do granicy podłoża. - Stąd widać wszystko! - dodałam obserwując tereny. - I to czyste powietrze - zrobiłam głęboki wdech.
Smok zaczął biegać niczym świeżo wyklute smoczątko po chmurach. Ja za to wesoło latałam w koło towarzysza. Wtem ujrzałam mały zakątek. Było to coś na kształt jaskini z chmur. Była dosyć duża, to istne posłanie! 
- Patrz, to coś dla mnie! - zaśmiałam się wchodząc do środka.
Smok usiadł w wejściu, a wtedy wpadłam na genialny pomysł.
- Myślisz, że Alfa dodałaby to miejsce oficjalnie do naszych terenów? Mogłyby tu przylatywać inne koty powietrza i tutaj spędzać czas - powiedziałam wychodząc z jaskini i oglądając obszerne "tereny chmurne". 
Smok zaryczał z wesołością, a ja kazałam mu tutaj zostać i poszłam powiedzieć o tym Czice. Szybko znalazłam się przy jej jaskini, gdzie spokojnie spędzała czas. Wylądowałam centralnie przed nią i opowiedziałam o chmurnym terenie. Widziałam błysk w jej oku i lwica odrzekła, iż rozważy moją propozycję. Ja jednak wiem, że się zgodzi.
Postanowiłam wrócić do smoka. Ten chętnie spędzi tu czas, a ja teraz muszę iść zobaczyć, czy znajduje się jeszcze w mojej jaskini lwica.
Gdy dotarłam na miejsce, krzyknęłam radosne "wróciłam", jednak w środku nikogo nie było. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie powiedziałam jej o tym, iż nie jesteśmy tutaj same - bo w końcu może skusiłaby się na dołączenie do tego stada. 
Ponieważ jej zapach unosił się jeszcze w powietrzu, udałam się szybko jego tropem. Lwica nie zaszła za daleko, gdyż kulała nieco. Widziałam, że każdy ruch sprawia jej ból, a ja nie mogłam tak tego zostawić. Podeszłam do niej i powiedziałam:
- Powinien to obejrzeć medyk.

Whites?

✐ 641 słów
+15 SK

Cloudsdale
 Nazwa oznacza "dalekie chmury" i odwołuje się do tego miejsca. Jest ono zbudowane z chmur i znajduje się nad powierzchnią ziemi. Tylko koty panujące nad żywiołem powietrza, pogody lub wiatru mogą chodzić po powierzchni obłoków. Stąd możesz zobaczyć wszystkie tereny stada jak i mieszkańców. Można tutaj się udać na odpoczynek lub znaleźć miejsce na zamieszkanie, gdyż powierzchnia Cloudsdale jest bardzo duża.

piątek, 8 września 2017

Mała nieaktywność...zakończona.

Każdy ma takie dni w życiu że jest nie do życia. Ja aktualnie je mam i widać blogger też. Ciągle coś się ścina i ogółem masakra. Widząc teraz dobry jego stan weszłam i Was powiadomiłam. Jak dobrze pójdzie od jutra znaczne znów normalnie pisać opowiadania, dokańczać jak i wstawiać. C: Blog ma aktualnie mini pauzę z mojej winy. Ale na spokojnie...to tylko problemy prywatne i idę o zakład że Was nie obchodzą. Ehhh...kochani mniejsza o to. Proszę o odpisy i napisanie kolejnych opowiadań. Do każdego opowiadania prawie mam już odpisy więc proszę jedynie uzbroić się w cierpliwość. Ten blog jest wielki i niezniszczalny jak my wszyscy, a z mojej winy pojawiła się maluteńka nieznacząca nieaktywność ! XD Nadrobi się nie?! DALSZY ROZDZIAŁ PRZYGÓD CZAS ZACZĄĆ!
~Czika

wtorek, 5 września 2017

Zakończenie: ,, Konkurs piękności samców!''

Nie spodziewałam się że przez jeden dzień ankieta zdobędzie aż 42 głosy które właściwie nie wiem skąd się wzięły. XD Hahah, liczba wzrastała szybko co również mnie zdziwiło. W stadzie jest 27 członków a zagłosowało 42. No im więcej tym lepiej, oczywiście. A oto wyniki:

A z racji tego że wygrała moja postać to nagrodę dostanie również Ossova który był najbliżej rywala. Mało tego, oboje dostaną tytuł najpiękniejszego samca w stadzie. Po prostu nie lubię jak coś zgarnia moja postać XD. Bo ten konkurs zrobiłam kochani dla Was C: .
A więc oto nagrody:

Pierwsze miejsce: Miłosny powiew= Armor King (11 głosów), Ossova (9 głosów)

Drugie miejsce: Eliksir szczęścia + 50 SK= Alas (5 głosów)

Trzecie miejsce: 150 SK= Zoltan, Samael (po 4 głosy)

Mam nadzieje że mój sposób rozdania nagród Wam się spodobał. Dziękuję wszystkim za głosowanie. Kolejny taki konkurs odbędzie się dopiero za miesiąc! C": 

~Czika

poniedziałek, 4 września 2017

Od Whites-C.d. Reiko

Z jakiej racji lwica tak uprzejmie namawiała mnie do odpoczynku, na dodatek w jej własnym domku. Przyznam, jaskinia była miła i ciepła, jednak zachowania tej lwicy nie potrafię opisać. Prawie wywróciłam jej skórę na drugą stronę a ta mi jeszcze za to dziękuje? Dziękuje tak bardzo że pozwoliła mi przenocować zimną noc?! O nie... to na pewno jakaś podpucha, muszę z stąd uciekać nim będzie za późno... nie chce znowu cierpieć jak po tamtym ataku... bałam się powtórki. Gdy samica odleciała, poczekałam parę sekund i powoli podniosłam się na łapach, wyszłam powolnym krokiem z jaskini czując mały ból w miejscu połączenia kości udowej do miednicy. Bolało ilekroć przekładałam na prawą tylną nogę ciężar. Gdy tylko przeszłam prób ciepłej jaskini, oblazł mnie chłodny dreszcz. Wiatr zawiał nieprzyjemnie. Chciałam pójść dalej ale nie mogłam za daleko, kontuzja nie pozwalała na takie widzimisię. Zmuszona byłam tutaj zostać. Bardzo nieufnie spojrzałam za siebie, niechętnie wróciłam na posłanie. Gdy się położyłam, strasznie źle wspominałam moją ostatnią przygodę. Od tamtej pory boję się gdziekolwiek blisko lwów przebywać. W moim prawym oku poczułam łzy, nie wiedziałam już co naprawdę mam robić. Położyłam główkę i spróbowałam zasnąć. Nie ominął mnie przerażający sen... Przebudziłam się słysząc delikatne kroki,
-Kto tam?! - spytałam lekko zaspana, na szczęście byłą to tylko nowo poznana samica. Nie wiem czemu ale lepiej mi było gdy ją ujrzałam.
-Jak sie czujesz? - spytała spokojnie siadając niedaleko mnie.
-Lepiej...- przytaknęłam głową. Rozciągnęłam się spokojnie.
-Głodna? - spytała po chwili z uśmiechem na pysku.
-Nie... w sumie.. nie wiem... Może troszkę. - zaczęłam się gubić w uczuciach, nie chciałam się narzucać a z jednej strony potrzebowałam tego.

Reiko? Wybacz że tak długo... zawiesiłam się.

✐ 270 słów
+5 SK

Konkursy!

Yo!
Aktualnie odbywają się aż trzy konkursy! Mam nadzieje że każdy zauważył ankietę z która było parę małych problemów. Poproszę o zajrzenie w zakładkę-Konkursy i zapoznanie się z nagrodami i treścią konkursu. Zachęcam do brania udziału.
Pierwszy konkurs pojawi się niebawem.
Drugi to ankieta, mam nadzieje że wybierzecie właściwego samca C":
Trzeci polega na napisaniu opowiadania o towarzyszu.
A czwarty na przyjęciu największej liczby nowych członków.
Jeśli chodzi jeszcze o tą ankietę-zabraniam głosowania na siebie XD, to z lekka żenujące. Lepiej wysyłać linki by ktoś zagłosował na Was w ankiecie.
Powodzenia!
~Czika

Od Samael'a (Do Drug'a)

Otworzyłem delikatnie zaspane oczy. Światem rządził już delikatny półmrok. Moja popołudniowa drzemka przeciągnęła się znacznie bardziej niż tego chciałem. Podniosłem swoje ciało bardzo ociężale i niechętnie. Miałem ochotę dalej oddać się w objęcia morfeusza, ale nie mogłem sobie na to pozwolić. Odetchnąłem głęboko i ziewnąłem. Lubiłem od czasu do czasu odcinać się od wszystkich i błąkać się samemu po okolicy. Z każdym krokiem coraz bardziej zagłębiałem się w leśnej gęstwinie. Śpiew ptaków ucichł, jedynie wiatr coraz przerywał ciszę panującą wokół. Stąpałem ostrożnie, nie chciałem, aby ktoś wiedział o mojej obecności tutaj. Wokół czułem obecność innych kotów. Dołączyłem do stada dopiero dwa dni temu i znam jak na razie kilku członków. Nie miałem jednak jeszcze czasu ani chęci, aby biegać za innymi i się z nimi zapoznawać. Moją uwagę od tych myśli odwróciło mnie burczenie w brzuchu. Opuściłem łeb i ruszyłem powolnym krokiem przed siebie. Chwilę zajęło mi, aby wywęszyć jakąś potencjalną ofiarę, ale w końcu się udało. Na jednej z licznych leśnych polan pasła się grupa saren. Bez namysłu przystąpiłem do standardowej procedury. Przyczajenie się, podejście, krótka gonitwa i na końcu uśmiercenie mojego posiłku.
Oczywiście jak zawsze ten schemat mnie nie zawiódł, a przy okazji mogłem trochę rozprostować kości. Po skończonym posiłku udałem się nad Tęskne Wodospady. Na miejscu doprowadziłem swoją sierść do ładu i ugasiłem pragnienie. Nagle na ciele poczułem czyjś wzrok. Odwróciłem się, aby sprawdzić, czy to mój umysł płata mi figle, czy może to jest prawda. Okazało się jednak, że kilka metrów ode mnie stoi przedstawiciel rasy pantery śnieżnej. Uważnie się na mnie patrzył i obserwował mój najdrobniejszy ruch.
- Kim jesteś? - Wypalił nieznajomy.
- Samael. - Odpowiedziałem beznamiętnym głosem. - A Ty?
Samiec nie odpowiedział, lecz zaczął podchodzić bliżej. Widziałem, że jest spięty i w każdej chwili gotowy do ataku. Zrobiłem to samo.
- Należysz do stada czy jesteś obcy? - Mruknąłem.

Drug?

✐ 307 słów
+10 SK

Od Azrael'a-C.d. Moon

Obudziłem się znacznie wcześniej niż normalnie, a powodem tego był głód. Normalnie dostał bym miskę z jakimś dobrym mięsem oraz wodę. Jenak teraz musiałem radzić sobie sam, w dodatku kompletnie nic nie umiejąc. Przeciągnąłem się wstając i wyszedłem ze swojej jaskini szukając jakiegoś kopytnego zwierzęcia, aby je upolować. Stanąłem przed wyjściem wpatrzony w słońce i powoli zacząłem węszyć, życie w zakonie nie polepszało mojej sytuacji. Po dłuższej chwili wyczułem zapach jedzenia i ruszyłem w jego stronę. Doprowadził mnie on do antylopy pasącej się na polance. Nie za bardzo wiedziałem jak polować, instynkt podpowiadał mi jednak aby cicho podejść jak najbliżej niej. Jednak za szybko wyskoczyłem z ukrycia i obiad postanowił dać bogi za pas. Kiedy się odwróciłem zauważyłem lwice, która patrzyła to na mnie, to na miejsce gdzie zniknęła antylopa.
- Ja... Przepraszam. - powiedziałem owijając ogon dookoła tylnej łapy. Najwidoczniej lwica też była głodna i miała szanse na złapanie kopytnego zwierzęcia. Cicho westchnąłem odwracając się z zamiarem wrócenia do swojej jaskini.

< Moon? >

✐ 162 słowa
+5 SK

niedziela, 3 września 2017

Od Alas'a-C.d. Chary

-Może się przejdziemy?- zaproponowałem, Chara przytaknęła. Wyszliśmy z jaskini, do moich nozdrzy dotarło powietrze po deszczu. Gdzie by się nie spojrzało były kałuże. Wskoczyłem do tej która była najbliżej jednocześnie ochlapując stojącą niedaleko Charę.
-Ej!- zaśmiała się i wskoczyła do dość głębokiej kałuży zostałem ochlapany wodą.
-Dzięki za prysznic- powiedziałem otrzepując się
-Nawzajem- parsknęła ruszyliśmy do przodu kierując się w niewiadomym kierunku. Na krótką chwilę rozpostarłem skrzydła które od tkwienia w jednym miejscu zdrętwiały. Ja i Chara widocznie nie mieliśmy celu wędrówki, ponieważ cały czas kierowaliśmy się na przód. Po jakimś czasie wędrówki i rozmowy zrobiliśmy sobie przystanek nieopodal Jeziora Łez. Podszedłem do tafli wody i wziąłem kilka łyków chłodnej wody, moja towarzyszka postąpiła tak samo. Usiadłem, wziąłem jakiś patyk i zacząłem nim rysować po wilgotnej ziemi. Narysowałem skrzydło, to właśnie oznacza moje imię.
-Co robisz?- spytała Chara podchodząc do mnie
-Rysuję- powiedziałem wskazując na rysunek który znajdował się na ziemi. Samica spojrzała na skrzydło wybazgrane patykiem, wyglądała jakby w głowie układała słowa.

Chara?

✐ 163 słowa
+5 Sk

Od Alas'a-C.d. Sevena

Uśmiechnąłem się do samca, Seven usiadł obok.
-Kim jesteś w stadzie?- spytał
-Szamanem, a ty?
-Hej! Ja też- zaśmiał się mój towarzysz
-Co za zbieg okoliczności- powiedziałem z uśmiechem-Teraz ja zadam pytanie, ile masz lat?
-Trzy.
-A ja dwa.
-Okej, jakie są twoje żywioły?
-Powietrze- powiedziałem wskazując na skrzydła- I natura- dokończyłem powodując wyrośnięcie paproci z ziemi .
-Natura i umysł- powiedział Seven, rozmowa ucichła. Słońce zniknęło za horyzontem a na granatowym nocnym niebie rozbłysły gwiazdy i księżyc który wyglądał jak litera ''C''
-Łał dzisiejsza noc jest piękna, najchętniej poleciałbym do gwiazd, ale nie zostawię Cię tu samego- zaśmiałem się.
-Leć, ja poczekam- powiedział z uśmieszkiem na pysku.
Wstałem, cofnąłem się trochę do tyłu aby wziąć rozbieg. Po chwili już byłem w powietrzu, spojrzałem na mojego towarzysza i wzbiłem się wyżej. Gwiazdy które zdawały się być milionami latarni morskich zawieszonych na niebie rozświetlały noc bardziej niż księżyc. Wisiałem tak w miejscu jeszcze przez chwilę a potem można powiedzieć że zrobiłem fikołka w powietrzu i leciałem w stronę Sevena. Gdy usiadłem z powrotem na górze zwanej Loud na mój nos spadła kropla chłodnego deszczu.
-Idziemy się schować?- spytał Seven
-Nie jesteśmy z cukru- zaśmiałem się.

Seven?

✐ 194 słowa
+5 SK

sobota, 2 września 2017

Ice Queen!


Imię: Ice Queen
Pseudonim: Ice, Queen, Śnieżka, Isis, 
Wiek: 3 lata
Płeć: Płeć piękna....samica...
Stopień: Początkująca
Gatunek: Lew
Głos: Honey
Stanowisko: Opiekunka młodych
Charakter: Ice to miła, zabawna i odważna samica. Uwielbia nowe znajomości, lecz nie z każdym chce się zaprzyjaźniać. Nie jest agresywna, raczej porywcza i stanowcza choć dla niektórych może zrobić wyjątek. Broni swego zdania zaciekle, czasem nawet gdy wie, że się  myli.Odpowiedzialna, poważna gdy trzeba. Zagorzała romantyczka, lubi gdy samiec się o nią stara, choć często udaje niedostępną. Gdy już kogoś pokocha lub polubi bez namysłu odda za niego życie. Młode- mógłby mieć ich z 1000 ale i tak dałaby radę. Ma wielką moc przekonywania, potrafi rozkręcić zabawę. A mimo swoich żywiołów jest ciepła jak i często niedostępna miłośnie. Zna wiele języków i szybko się ich uczy.
Żywioł: Lód, Miłość
Moce:

✧Lodowe piekło-potrafi zamrozić wszytko w promieniu kilku km.
✧Tworzy zamiecie śnieżne, ogromny grad oraz sprawia że opada śnieg.
✧Ostre sople lodowe-łączenie żywiołów....potrafi dzięki nim rozkochać osobę w pierwszej którą ujrzy jak i zabić.
✧Niczym Elsa z ,,Krainy Lodu'' tworzy postacie, zbroje, rzeczy i ogółem wszystko.
✧Odporność na mróz-nie tylko gdy zamienia się w lodową lwicę.

✧Potrafi zahipnotyzować w sobie każdego, po czym mu rozkazywać przez jakiś czas.
✧Przyciąga do siebie dwie osoby-miłosny łuk.
✧Jest w stanie rozkochać w sobie każdego samca-ale tego nie robi...
✧Panuje częściowo nad uczuciem miłości każdego stworzenia, zwierzęta ją kochają już bez jej mocy.
✧Ma piękny głos dzięki któremu ogłusza i wprawia w trans.

Partner: Szuka prawdziwej miłości.
Rodzina: Wychowywana przez ciotkę od strony matki-Sally.
Młode: Chciałaby!
Historia: Od młodej lwiczki wychowywana przez ciotkę która ciągle ją wykorzystywała. Powiecie że pewnie była córką Alf ale była zwykłą samicą porzuconą przez rodzinę. Była jak Kopciuszek, miała dwie przyrodnie siostry które się strasznie wywyższały. Ice była ich sługą, ale była piękna i każdy to widział. Miała tego dość, zamroziła dwie lwice w lodzie a Sally uciekła. Z uśmieszkiem na pyszczku odeszła z rodzinnych stron. Na całe szczęście trafiła gdzieś gdzie ktoś ją będzie doceniał, nie będzie więcej pomiotłem. Nie da się...nigdy więcej!
Właściciel:  icequeensierra@gmail.com

Od Ossovy

Zwątpiłem w znalezienie córki gdyż pewnie wpadła na dno oceanu. Trudno mi będzie się pogodzić z utratą córki oraz ukochanej.
Leciałem ponad chmurami czerpiąc jak najwięcej zimna. Czułem jak z mojej sierści kapią krople wody, która zaraz zamieniały się w małe kryształy lodu. Westchnąłem widząc przed sobą tylko jasne otoczenie i czarne zarysy chmur, a co chwilę mijało mnie coś czerwonego. Miałem tylko nadzieje, że nie napotkam wrogo nastawionego osobnika.
Z czasem zniżyłem lot wypatrując jakiegoś stada, lecz prócz lasów nie było żadnej żywej istoty. Szybko jednak napotkałem pojedyncze osobniki. Wylądowałem w niewielkiej odległości od nich i trzepałem się z rosy, która szybko mogła zamrozić mi sierść. Rozejrzałem się zatrzymując wzrok na jakimś lwie. Gdy tylko mnie zauważył, zaczął biec w przeciwnym kierunku. Nie był wystraszony, a raczej zaniepokojony moją obecnością. Mruknąłem pod nosem i ponownie wzbiłem się w powietrze. Śledziłem owego osobnika i doprowadził mnie do jakiejś jaskini. Wylądowałem obok oczywiście potykając się o niewielki krzak. Wycofałem się nieco i zaraz zostałem otoczony przez całkiem obce mi osobniki.
***
Po rozmowie z alfą zostałem przyjęty do stada co mi pasowało. Odpoczynek się należy, a później znowu zajmę się poszukiwaniami córki.
Postanowiłem samemu zwiedzić tereny, bo kto zainteresuję się ślepym i obcym lwem.. Ułożyłem wygodnie skrzydła składając je maksymalnie do ciała i zacząłem kierować się w mało znanym mi kierunku. Gdyby nie wyostrzona echolokacja, wolałbym się zabić.
Mijałem kilka kotowatych, które przyglądały mi się z lekkim zainteresowaniem. Biały lew o białych oczach. W sumie nie codziennie się takich widuje. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że na kogoś wpadłem.. Albo ten ktoś wpadł na mnie.. Albo wpadliśmy na siebie wzajemnie. Mną lekko bujnęło na bok, lecz drugiego osobnika wywróciło. Wyrównałem wzrok na tym kimś widząc czerwoną postać, która również na mnie patrzy.
- Nic Ci się nie stało ? - spytałem ze spokojem w głosie cierpliwie czekając na odpowiedź.

Samica? xd

✐ 309 słów
+10 SK

Ossova!


Imię: Ossova [czyt. Ozowa] 
Pseudonim: Oss, Zowa. Lecz nie przepada za skrótami. 
Wiek: Praktycznie ma 7 lat, teoretycznie wiele więcej. 
Płeć: Samiec 
Stopień: Początkujący 
Gatunek: Czystej krwi lew 
Stanowisko: Wojownik 
Charakter: Ossova po śmierci swojej ukochanej stał się poważnym samcem, którego czasem łapie smutek. Stara się tego nie okazywać i często mu się to udaje. Pomimo tego, stara się być miłym kompanem i z chęcią udziela pomocy innym. Podczas zemsty, samiec wymordował setki wrogów co wykształciło mu waleczny charakter, dużą siłę skumulowaną w dobrze zbudowanym ciele oraz ogromnych skrzydłach, nie zabraknie odwagi, zawziętości i pewności siebie. Na pierwszy rzut oka Oss wydaje się być wrednym gburem, który ma gdzieś cały świat. Jednak jest inaczej. Walczy sam ze sobą i z chęcią pozna inne osobniki. Chodź zdarzają się zimne dni i to dosłownie. Gdy tylko samiec wstanie lewą łapą, emanuje chłodem, który jest odczuwalny na kilka metrów. W takim przypadku lepiej nie zagadywać do Ossova, chyba że chcesz się stać kostką lodu. Często chodzi zamyślony lub leży przy zbiornikach wodnych, które pomagają mu się wyciszyć. Z czasem można u niego zauważyć zmianę nastawienia do drugiej postaci. Jest jakby milszy, przyjacielski i cicho podśmiechuje, lecz nie zobaczysz u niego szczerego uśmiechu. Nie przywiązuje się do drugiego osobnika ze względu na brak zaufania do kogokolwiek, ale po kilku miesiącach może się przekonać i obdarzyć tego kogoś owym zaufaniem. O ile zasługuje na to. Zowa jest lojalnym towarzyszem i w pewnym stopniu tolerancyjnym. Nie zabraknie wierności podczas związku, lecz sam nie wie czy się przekona do innej samicy. 
Żywioł: ☯ Umysł & Lód ❄
Moce: 

✧echokineza - umiejętność wykonywania echolokacji. Dzięki temu, samiec cokolwiek ‘’widzi”. W ciągu dnia otoczenie jest jasne, postacie czerwone, a natura jako czarne zarysy. Nocą zaś widzi ciemnie, zwierzęta przeważnie są białe, a drzewa itp. przybierają kolor jasnej zieleni. W obu przypadkach zdarza się, że widzi naturalne kolory. 
✧hypnokineza - umiejętność wprowadzania w trans, hipnoza. 
✧umbrakineza - kontrola nad fotonami inaczej tworzenie cienia, mroku lub blasku.
✧holokineza – tworzenie iluzji.
✧empatia - odczuwanie emocji innych.

✧antykineza – ochronna aura otaczająca samca w postaci cienkiej warstwy lodu przy skórze. Chroni go przed mocami innych osobników. 
✧ kriokineza - zdolności termo kinetyczne - zamrażanie, przemiana wody w lód, zmniejszanie temperatury otoczenia.
✧termokineza - manipulowanie temperaturą swojego ciała.

Partnerka: Kiedyś miał jedną wybrankę. Teraz jest sam jak pazur i powoli się z tym godzi. 
Rodzina: Partnerka zginęła podczas zimnej wojny. Ma córkę. Szczegóły w historii. 
Młode: W tym stadzie brak.
Historia: Ossova urodził się na zimnym kontynencie w dużym stadzie kotowatych, które zostały wygnane z ciepłych krajów. Jedynym pożywieniem były foki, niedźwiedzie i pingwiny. Był jedynym synem bety, gdyż jego rodzeństwo nie było odporne na takie zimno. Dorastał w bardzo przyjemnej atmosferze, lecz jednego dnia jego życie obróciło się do góry łapami. Już w wieku dwóch lat musiał przystąpić do wojny. Była to największa wojna w historii kontynentu, gdzie walczyły lwy z panterami śnieżnymi. W tym czasie został alfą, gdyż wyższa hierarchia została zamordowana. Mimo wojny, poznał swoją wybrankę życia, z którą był bardzo szczęśliwy. Była to nieco młodsza lwica o całkiem innym ubarwieniu niż sam samiec. Nazywała się Luisa i była zwykłym członkiem stada, lecz miłość była odwzajemniona. Szybko doszło do zbliżenia, a kilka miesięcy później na świat przyszła ich córka Leokadia. Jej imię nie było przypadkowe, gdyż znaczy ono „Troszcząca się o lud” i miała przejąć stanowisko po rodzicach tylko gdy nastałaby taka konieczność. 
Wojna skończyła się gdy Leo miała trzy lata, a rodzice po siedem. Dzień po, Ossova znalazł martwą Luisę przy wodzie. Jak się okazało, została zabita przez niedobitków z wojny. Wraz z córką i resztką stada opuścili zimny kontynent w poszukiwaniu nowych terenów. Jednak podczas lotu, zostali zaatakowani przez pumy.. Duża część lwów wpadła do lodowatej wody tracąc przytomność. Większość nie przeżyła.. 
Serce jak i umysł Ossovy zamarzło, lecz funkcjonowało. Żył, lecz nie był tego świadom. Minęło niemalże sto lat, gdy samiec ponownie znalazł się na lądzie. Gdy tylko zaczerpnął powietrza, dostał szoku.. Nie ze względu na ciepło, a na to że nie widział. Szybko obudziły się w nim psychiczne umiejętności i radzi sobie dzięki echolokacji. Niska temperatura uszkodziła jego wzrok, lecz reszta była w takim samym stanie jak przed zamarznięciem. Od razu przypomniał sobie o Leokadii, której nie znalazł pomimo poszukiwań. 
Po kilku miesiącach postanowił zatrzymać się w pierwszym lepszym stadzie i padło na Stado Adamantium. Gdy Oss zaproponował siebie jako wojownika, alfa nie chciała się zgodzić ze względu na jego brak wzroku.. Jednak po streszczeniu historii, zmieniła zdanie. Samiec ma nadzieje, że jego córka się znajdzie. 
Właściciel: familoso

Szablon
Karou
Royalog