- Kim jesteś? - zapytałem w końcu.
- Samael. - burknął. - A ty?
Zignorowałem to pytanie. Nie chodziło mi o imię, lecz raczej co robi na terenach stada.
- Należysz do stada czy jesteś obcy? - zapytał po chwili.
- Miałem zapytać o to samo... - mruknąłem już niezadowolony.
- Jestem stąd. - odpowiedział.
Na te słowa wyprostowałem się i odetchnąłem znudzony.
- To było tak od razu, a nie zawracasz mi głowę. - burknąłem jak stary i wkurzony dziadek.
- Pragnę zauważyć, że to ty pierwszy do mnie podszedłeś. - powoli wrócił do normalnej postawy.
- Bo to mój obowiązek. - uniosłem jedną brew. - A teraz idź popływaj czy co tam robiłeś. - dodałem z irytacją i zawróciłem.
Przypomniałem sobie, że mu się nie przedstawiłem. Chrzanić. Warknąłem pod nosem gdy czułem na sobie jego wzrok i zniknąłem za drzewami.
Po powrocie z patrolu zgłosiłem się do Alfy po jeszcze inne zlecenia. Na wieczór nie miałem już co robić więc czemu by nie popracować dodatkowo. Może wyjdzie mi to kiedyś na dobre? Na miejscu zastałem Czike, która wysłała mnie na bagna. Co prawda to zabójcze tereny i mnie przed tym przestrzegała, ale ja jak to ja i tak się zgodziłem. Jeżeli krążą tam niebezpieczne istoty to trzeba je wybić. Na przykład wilki, z którymi mamy sojusz... Aż zakląłem pod nosem na tą myśl. Dygnąłem Alfie i opuściłem jej wielką jaskinię. Droga tam trwała nieco dłużej niż nad Tęskne Wodospady. Tamto miejsce to raczej przyjemne i chętnie odwiedzane tereny więc znajdują się bliżej. Te gorsze trzyma się jak najdalej. Tym razem po pół godzinie wkraczałem na teren niebezpieczeństw. Byłem przygotowany na każdą obrzydliwą postać, która na mnie wyskoczy. Gdy wszedłem na podmokłe tereny od razu poczułem charakterystyczną stęchliznę jakże nieprzyjemną dla czułych nozdrzy. Schyliłem się nieco i począłem się skradać. Mimo mojej pewności siebie nie mogę być głupi i muszę być ostrożny i gotowy na każde niebezpieczeństwo. Sunąłem coraz dalej przez podmokłe bagna czując jeszcze inne cuchnące wonie, które zmuszały mnie do skrzywienia pyska. W pewnym momencie usłyszałem ciche sapanie. Nie należało do mnie mimo problemów z oddychaniem. Zmrużyłem oczy aby wyostrzyć wzrok i zatrzymałem się by się lepiej rozejrzeć. W jednej chwili z drzewa zeskoczyła na mnie jakaś kreatura. Sparaliżowany zrzuciłem ją z siebie i dużo się cofnąłem. Z początku dyszeliśmy cicho i przyglądaliśmy się sobie. Napotkałem wychudzoną postać z długimi kończynami i postawą jak u starego, zgarbionego człowieka. Miał długie palce zakończone ostrymi pazurami. Nie pogardziłbym takimi... Z czego pamiętam to Czika opowiadała mi o wszystkich stworzeniach jakie mogę napotkać na naszych terenach. To jak mniemam był Ghul. Skrzywiłem się jeszcze bardziej i cofnąłem jeszcze o krok. Wiedziałem, że obleśny stwór w końcu na mnie naskoczy i zacznie się zabawa. Nie spodziewałem się jednak tego, że za nim pojawi się lew o bujnej, niebieskiej grzywie. Na jego widok otworzyłem szeroko oczy i zakląłem pod nosem mając już w głowie czarne scenariusze jak to spotkanie się skończy.
Samael?
✐ 673 słowa
+15 SK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz