Przeszliśmy spory las w około 20 minut, a ja padałem już z łap i dyszałem cicho. Gdy wyszliśmy na sporą łąkę kocica zwróciła na mnie wzrok.
- Coś nie w formie widzę. - uniosła jedną brew.
- Och wybacz. - odetchnąłem i zmarszczyłem brwi. - Po ośmiu latach błądzenia i łażenia też byś miała dosyć.
Daenerys tylko wzruszyła ramionami i ruszyła dalej. Mam nadzieję że to na tą łąkę mieliśmy się dostać.
- To tutaj. - oznajmiła rozglądając się dookoła. - Tam gdzie kończy się las, kończą się nasze tereny. A teraz pomóż mi znaleźć zioła lecznicze. - dodała.
- Skąd mam wiedzieć jak wyglądają? - zapytałem.
- Tyle podróżowałeś, a nie wiesz jak wyglądają zioła. - parsknęła. - Zorientujesz się.
Westchnąłem cicho i oddaliłem się nieco od kocicy. Błądziłem wzrokiem po wysokiej i zielonej trawie, która miała skrywać w sobie jakieś wyróżniające się zielsko. Wszystkie źdźbła wyglądały identycznie więc postanowiłem skorzystać z innego zmysłu. Wciągnąłem świeże powietrze przez nozdrza usiłując wyróżnić coś mocniejszego. Stawiałem kroki poruszając się dalej i węsząc. W końcu zapach mocnej mięty lub czegoś w tym stylu zawitał w moim nosie. Przejrzałem okolice i zauważyłem nieco ciemniejszą i wyższą roślinkę lekko powiewającą na wietrze. Podszedłem bliżej, a gdy miałem ją zerwać, jakaś inna łapa po nią sięgnęła.
- Za późno. - wzruszyła ramionami Daenerys jednocześnie urywając roślinę z korzeniami i chowając ją do woreczka.
Parsknąłem cicho i odwracając się na pięcie poszedłem szukać dalej.
Po dwóch godzinach mój nos już wysiadał. Węch zbadał tyle różnych ziół i roślin że nie byłem w stanie odczuć zapachu kocicy, która szła tuż przede mną. Jak można się domyślić ta szanowna panna zebrała nieco więcej roślinek ode mnie z czego miała też satysfakcję bardzo widoczną u charakterystycznym uśmiechu. Byliśmy w trakcie drogi powrotnej. Te swędzenie w nosie nie dawało mi żyć więc począłem szorować nos łapą. Jak zwykle zapominając że znajduje się na nim jedna z blizn pozostawionych przez wilki. Jednym lekkim ruchem pazura rozdrapałem bliznę, z której popłynęła stróżka krwi.
- Cholera. - zakląłem cicho i przyłożyłem łapę do rany by zatamować krew.
- Co znowu? - westchnęła kocica odwracając się w moją stronę i widząc przyczynę moich przekleństw. - O boże.
- Poradzę sobie. - uśmiechnąłem się sztucznie i docisnąłem łapę.
- Nie wydaje mi się. - odpowiedziała i zajrzała do worka z ziołami wyjmując z niej jeden listek. - Przyłóż.
Odebrałem od medyczki - jak widać, liść zioła i przyłożyłem do nosa. Chwilę piekło, lecz faktycznie zatamowało krew i jeszcze złagodziło ból. Zgniotłem zakrwawiony liść i wyrzuciłem w krzaki. Podniosłem się spod drzewa i otrzepałem.
- Dzięki. - przyznałem ruszając dalej. - Dlatego właśnie nie lubię wilków. - dodałem cicho.
Daenerys?
✐ 542 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz