Przymknąłem oczy czując wiatr, który smyrał mój pysk. Przyznam, że lato w tym roku było wyjątkowo ciepłe, ale wietrzne.
***
Powolną, ale bardzo przyjemną wędrówkę, przerwało mi coś, albo raczej
ktoś, kto chrapał. Zmarszczyłem brwi. Chciałem znaleźć źródło hałasu,
bo hej! Poznam w końcu kogoś. No nie licząc Cziki. Chodząc dookoła, zaszedłem na górę, w okolicach wodospadu. Moim oczom ukazała się postać pantery śnieżnej. Strzelam, że ma żywioł powietrza - posiadała skrzydła. Zacząłem się skradać w jej stronę. Na moje nieszczęście, pantera zaczęła się budzić. Wciągnąłem powietrze, by nie wypuścić żadnego dźwięku.
Zaczęła się rozglądać - na szczęście - nie zauważyła mnie.
Podszedłem jeszcze bliżej, prawie ją dotykając.
Odwróciła głowę prawie zderzając się ze mną nosem.
- Łał - krzyknęła zduszonym głosem. - A tak ogólnie to dzień dobry.
Zmrużyłem oczy, lustrując postać bacznym wzrokiem. Nie wyglądała na jakąś groźną.
- Hej, Seven jestem. Miło mi Cię poznać. - wyszczerzyłem się podając łapę.
- Alas. - uciął krótko samiec, i przytaknął głową z uśmiechem. Czuję, że się polubimy.
- Co Cię przywiało aż na górę Loud? - zapytałem siadając koło Alas'a.
- Po prostu skrzydła mnie tu przyniosły. - odparł, wskazując na białe, nakrapiane skrzydła.
Sądzę, że nasza znajomość nie skończy się tak szybko.
<Alas?>
✐ 234 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz