niedziela, 26 sierpnia 2018

Od Zacka- "Towarzysz"

To było dawno temu. Miałem wtedy około roku, może mniej. Ojciec zabrał mnie na polowanie. Nigdy nie byłem wielkim zwolennikiem zabijania dla zabawy. Dlatego zabierał mnie tylko wtedy gdy cała nasz trójka odczuwała dokuczliwy głód. Mój dom różnił się od terenów sfory. Była to rozległa sawanna. Deszcz był dla wszystkich wybawieniem. A zwierzyna przybywała tylko wtedy gdy emigrowały. Aby zdobyć pokarm i wodę trzeba było dużo się namęczyć.  Jednak pomimo to kochałem to miejsce. Ogromne stado Antylop przebiegało przez sawannę. Zająłem swoje miejsce wypatrując najsłabszego osobnika. Gdy ofiara wpadła mi w oko, ruszyłem biegiem tak aby odseparować zwierzę od reszty stada, oraz zagonić je  stronę czającego się w wysokiej trawie ojca. Gdy ten wyskoczył i powalił ją na ziemię, zadowolony z siebie podbiegłem do niego.
- Brawo synu spisałeś się.
Pomogłem mu zanieść ofiarę pod drzewo gdzie leżała mama.
- Widzę, że moi chłopcy się spisali - przywitała nas swoim uśmiechem.
Zabraliśmy się za posiłek, po którym udałem się na drzemkę. Było tal gorąco, że nic mi się nie chciało poza snem w cieniu drzewa. Obudziłem się późnym wieczorem i spojrzałem na rodziców którzy leżeli wtuleni w siebie. Uśmiechnąłem się tylko po czym stałem i oznajmiłem.
- Idę się przespacerować.
- Dobrze, tylko nie oddalaj się za bardzo.
- Dobrze mamo, ale jestem już prawie dorosły.
- Dla nas zawszę będziesz naszym małym synkiem.
Ponownie na moim pysku pojawił się uśmiech, po czym ruszyłem biegiem. Wspiąłem się na górkę i zacząłem patrzeć w gwiazdy. Byłem tak zamyślony, że dopiero po chwili dostrzegłem krąg ognia  gromadę lwów. W środku znajdowała się rodzina smoków,  Dorosłe osobniki były ranne i nie mogły wzbić się  powietrze. Zawsze stawałem w obronie słabszych więc ruszyłem na pomoc. Skoczyłem w ogień lecz dwa dorosłe wilki były martwe. Jeden samiec ruszył w stronę nory skąd dochodził płacz. jednak uprzedziłem go w środku znajdował się malec. Miał może około miesiąca, stanąłem w jego obronie. Jednak samce były starsze i silniejsze. jedyne wyjście z tej sytuacji jakie przyszło mi do głowy to wyjąć szczeniaka i wiać. Tak jak pomyślałem tak uczyniłem. jako młody sprytny i zwinny lew miałem przewagę i udało mi się uciec. Zabrałem młodego smoka do domu i pokazałem go rodzicom. Bez wahania wzięliśmy go pod naszą opiekę. Minęło kilka dni zanim mały się przyzwyczaił do naszej rodziny i zdradził nam swoje imię. Wraz z Hitachim wychowywaliśmy się, byliśmy nierozłączni. Chociaż jego serce było inne niż moje a ja nie mogłem powstrzymać zapędów do zemsty. Mimo to zaakceptowałem go takim jakim jest. Gdy postanowiłem opuścić rodzinny dom Hitachi ruszył ze mną. Razem dotarliśmy do nowego stada, chociaż obawiałem się, że coś mu odwali i zacznie atakować lwy. Póki co udaje mi się go ukrywać i odciągać od tarapatów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Karou
Royalog