Po chwili samiec dał mi do zrozumienia, że chciałby zwiedzić miejsce, w którym coś się dzieje. Zabrałam więc go na bagna, gdyż wiedziałam, że należą do miejsc niebezpiecznych. Czy powinnam? W sumie to uznałam, że taki pewny siebie samiec albo straci na dumie, albo się popisze, gdyż z tego co wiem, grasują tam niebezpieczne stworzenia, bo przez naruszenie ich sporego terytorium na pewno na jakiegoś się natkniemy.
Moje przemyślenia miały się sprawdzić, kiedy to na naszej drodze pojawił się pewien olbrzym. Trudno mi opisać jego wygląd, był po prostu olbrzymi, potężny i mroczny. Alucard śmiało wręcz wyskoczył przede mnie stwierdzając, że on się nim zajmie i parę chwil później ujrzałam jak kotowaty zamienia się w ogromnego smoka, co nie było dla mnie rzadkim zjawiskiem, gdyż w moim dawnym stadzie byli tacy "zmiennokształtni". Przewróciłam tylko oczami z lekkim uśmiechem na pysku i oddaliłam się od trwającego pojedynku. Nie żebym stchórzyła - po prostu wiedziałam, że Alucard sobie poradzi, a jeżeli nie, to wtedy bym zaingerowała.
Jak się okazało moja pomoc nie była potrzebna, gdyż już w parę chwil głowa bestii potoczyła się po podłożu. Doznałam odruchu wymiotnego, sama nie wiem dlaczego... a może dlatego, że nigdy nie traktuję swoich ofiar w ten sposób? Wtem smok podszedł do mnie i jedynie dał gest, żebym go dosiadła. Śmieszne uczucie w sumie, nigdy tego nie robiłam, zwykle polegam na swoich skrzydłach. A tutaj niespodzianka. Na początku uważałam to za głupi pomysł, jednak żal mi było odmówić i może z grzeczności po prostu wskoczyłam zgrabnie na grzbiet osobnika, który po wydaniu tryumfalnego ryku wzbił się w powietrze.
Było to bardzo... niespotykane doznanie. Kiedy zwykle podziwiam te same widoki używając własnych skrzydeł, teraz mogłam robić to bez wysiłku. Zamknęłam na chwilę oczy, aby się odprężyć, czułam jak ciepły, letni wiatr przebiega przez moje futro, delikatnie je łuskając. Mogłam skupić się na tak małych bodźcach, czy dźwiękach, gdyż nie musiałam martwić się drogą i czy na coś wpadnę.
- Wiesz, że nie musiałeś stawać do walki z czymś takim - otworzyłam jedno oko i rozpoczęłam konwersację, kiedy do mojej głowy zaczęły przychodzić różne obawy.
Samiec przechylił łeb na bok, czułam, że nie wie o co mi do końca chodzi i wtedy też domyśliłam się, że nie może mi odpowiedzieć. Dosyć dziwny skutek przemiany.
- Nie wiemy jakie miejsce zajmował w hierarchii bagiennej - stwierdziłam wzdychając. - Może to mieć konsekwencje dla stada, jeżeli był ich jakimś dowódcą - dodałam.
Smok jedynie sapnął, z czego mogłam odczytać, że go to mało interesuje.
- Chociaż to byłoby bez sensu, gdyby to on był tam Alfą, to byłoby zbyt proste. Zbyt proste do pokonania - zaśmiałam się.
Wtem samiec gwałtownie wzbił się wysoko, co spowodowało, że spadłam z jego grzbietu. Zanim złapałam równowagę, zdążyłam zrobić parę obrotów. W końcu jednak udało mi się i już swobodnie machałam dużymi skrzydłami.
- Zatem skoro już widzisz wszystko z góry, chyba sam zajrzysz do miejsc, które Ci się spodobają - mrugnęłam do smoka, który wcześniej się zatrzymał, aby sprawdzić jak spadam.
Ten donośnie zaryczał i poleciał przed siebie. Wtem ja popatrzyłam w dół z myślą, że ujrzę kogoś znajomego. Tak jednak się nie stało, ale moją uwagę przykuł pewien kot, który wyglądał na samotnego. Jeszcze go wcześniej nie spotkałam na terenach, dlatego pomyślałam, że albo jest nowym członkiem stada, albo wrogiem, dlatego szybko sunęłam w dół i wylądowałam w odległości dwóch metrów od samca. Rozłożyłam szeroko skrzydła.
- Witaj, jestem Reiko. Czy należysz do Stada Adamantium, na którego terenach się znajdujesz? - spytałam podając informację wstępną.
Zack?
✐ 654 słów
+15 SK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz