Przyglądając
się tak samicy przeszło mi przez myśl by zaatakować, odsunęłam tę myśl jednak.
Nie wiem jakie są jej możliwości, jej siła i moc ani ile kotowatych jest wokół
gotowych do pomocy. Co najmniej trzech… Odwróciłam wzrok w stronę nadchodzącego
samca, trzeci. Przyjrzałam mu się uważnie. Usiadłam prosto wypinając pierś i
uniosłam nieznacznie kącik ust w coś na wzór uśmiechu. Niezły… Zmierzyłam go
wzrokiem od łap do czubków uszu. Całkiem przystojny, nie ma co. On odezwał się
pierwszy:
-Siema. Nie
należysz do stada prawda?
- Nie
należę. – odparłam chłodno na powrót z kamienną twarzą i wstałam – Żegnam.
Odeszłam
tracąc wszelkie zainteresowanie obecnymi kotami i terenami. Choć trochę szkoda,
nie powiem.
Oddalałam
się od tego dobrze prosperującego miejsca, nie potrzeba mi towarzystwa, odkąd
sięgam pamięcią byłam sama, przywykłam do samotności i dobrze mi z nią było.
Westchnęłam
ciężko i skierowałam swoje kroki z powrotem w stronę boru.
Może znajdę
inny dom dla siebie…
✐ 154 słowa
+5 SK
*Ne Zha odchodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz