-Nie musisz się fatygować. Mój smoczy towarzysz zna się nieco na rzeczy. Nie było go już parę dni, myślę więc, że niedługo się tu pojawi. - Odrzekł, kładąc spokojnie pysk na ziemi.
-To może w tym czasie, póki go nie ma, ja się przejdę po coś do jedzenia? Jeszcze niezbyt ufam łowcom, to może sam coś upoluję - powiedziałem pewnie, wychodząc z jaskini.
Na szczęście, już niedaleko zobaczyłem łanię. Prędko do niej podbiegłem, rzucając się na nią. Sprawnym ruchem przebiłem jej tchawicę. Oblizałem pysk, gdy widziałem jak bierze ostatni wdech. Przerzuciłem ją sobie przez szyję i ruszyłem w powrotnym kierunku. Przy okazji pozbierałem trochę ziół, ponieważ nie wiedziałem czy mój towarzysz po prostu nie będzie gardził samym mięsem.
Jak przekroczyłem wejście, od razu spotkałem się ze wzrokiem Tepa. Usłyszałem ciche burczenie wydobywające się z jego brzucha, na co zaśmiałem się.
-Voila. - powiedziałem kładąc łanię na ziemi i posypując ją rozmarynem oraz tymiankiem.
-Wiesz, że mam stół? - zapytał nie kryjąc rozbawienia. Strzeliłem sobie mentalnego facepalma, ale jak zobaczyłem, że je - odruchowo się uśmiechnąłem i dołączyłem do niego.
***
Uprzątnąłem pozostałe kości (czaszkę sobie zachowałem, bo była elegancka i będzie pasować mi do mojego domku), i usiadłem koło Teptisa.
-Kiedy będzie twój smok? Coraz gorzej wyglądasz.... - zauważyłem, gdy Tep co chwila przymykał oczy. Naprawdę się martwiłem...
Teptis?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz