Rozejrzałem się po mojej jaskini, będąc pewnym, że oprócz mnie, nikogo w niej nie ma. Wielce się zdumiałem, gdy ujrzałem leżącego pod ścianą...Qwintala. Tak, z pewnością to imię powiedział mi wcześniej. Przekrzywiłem głowę i uśmiechnąłem się krzywo. A niech śpi, co mi tam. Należy mu się. Z braku innych pomysłów, jako, że nie bardzo mogłem się ruszać (gdy tylko spróbowałem, jakby noża pchnięcie wryło mi się w bok, od razu więc zaprzestałem jakiegokolwiek poważniejszego ruchu) ułożyłem głowę na łapach i przymknąłem powieki z nadzieją na sen. Niestety, nie nadszedł, toteż leżałem po prostu wpatrując się już przyzwyczajonymi oczami w zachodzące słońce.
***
Po jakimś czasie mój gość zaczął mruczeć coś przez sen, wzdrygnął się raz czy dwa i obudził się. Rozejrzał się nieco zdezorientowanym spojrzeniem po wnętrzu jaskini i w trakcie tej czynności jego wzrok padł na mnie. Przekrzywił głowę, a w jego oczach pojawił się błysk zrozumienia. Uniosłem pysk widząc to i zmarszczyłem brwi.
-Lepiej się czujesz?- zapytał wstając.
-O tyle o ile.- odparłem krzywiąc się lekko, uderzając ogonem w ziemię w geście bezsilności wobec bólu, który nie pozwalał mi się ruszyć. Qwintal podszedł i zaczął przyglądać się mojemu posiniaczonemu bokowi z niewyraźną miną.
-Możesz wstać?
-Nie bardzo.- odparłem kwaśno, po czym dodałem.- Ale co szkodzi spróbować. Może poprawiło mi się podczas tej dłuższej chwili bezruchu.- już miałem spiąć mięśnie, gdy kot stanowczo mi tego zabronił.
-Potem może być jeszcze gorzej.- tłumaczył cofając się o krok aby rzucić okiem na ciemności panujące na zewnątrz.
-Nie podziękowałem ci jeszcze za pomoc.- zacząłem, po chwili ciszy.- Rad bym uczynić to teraz, przyjmij je, wiedząc o mojej wdzięczności.- Qwintal skinął głową.
-A ja, że mnie nie wygoniłeś.- miałem zamiar machnąć łapą, ale w porę się powstrzymałem.
-Nie sądzę aby było to bardzo poważne.- rzucił mój towarzysz, wskazując pyskiem na mój bok.- Myślę jednak, że mógłbym zawołać lekarza.
-Nie musisz się fatygować. Mój smoczy towarzysz zna się nieco na rzeczy. Nie było go już parę dni, myślę więc, że niedługo się tu pojawi.
<Qwintal?>
***
Po jakimś czasie mój gość zaczął mruczeć coś przez sen, wzdrygnął się raz czy dwa i obudził się. Rozejrzał się nieco zdezorientowanym spojrzeniem po wnętrzu jaskini i w trakcie tej czynności jego wzrok padł na mnie. Przekrzywił głowę, a w jego oczach pojawił się błysk zrozumienia. Uniosłem pysk widząc to i zmarszczyłem brwi.
-Lepiej się czujesz?- zapytał wstając.
-O tyle o ile.- odparłem krzywiąc się lekko, uderzając ogonem w ziemię w geście bezsilności wobec bólu, który nie pozwalał mi się ruszyć. Qwintal podszedł i zaczął przyglądać się mojemu posiniaczonemu bokowi z niewyraźną miną.
-Możesz wstać?
-Nie bardzo.- odparłem kwaśno, po czym dodałem.- Ale co szkodzi spróbować. Może poprawiło mi się podczas tej dłuższej chwili bezruchu.- już miałem spiąć mięśnie, gdy kot stanowczo mi tego zabronił.
-Potem może być jeszcze gorzej.- tłumaczył cofając się o krok aby rzucić okiem na ciemności panujące na zewnątrz.
-Nie podziękowałem ci jeszcze za pomoc.- zacząłem, po chwili ciszy.- Rad bym uczynić to teraz, przyjmij je, wiedząc o mojej wdzięczności.- Qwintal skinął głową.
-A ja, że mnie nie wygoniłeś.- miałem zamiar machnąć łapą, ale w porę się powstrzymałem.
-Nie sądzę aby było to bardzo poważne.- rzucił mój towarzysz, wskazując pyskiem na mój bok.- Myślę jednak, że mógłbym zawołać lekarza.
-Nie musisz się fatygować. Mój smoczy towarzysz zna się nieco na rzeczy. Nie było go już parę dni, myślę więc, że niedługo się tu pojawi.
<Qwintal?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz