wtorek, 23 października 2018

Od Teptisa CD Qwintala

Otworzyłem powoli oczy, będąc chwilę temu obudzony przez dający o sobie znać tępy ból w okolicach mego brzucha. Za jasno, za jasno do pioruna! pomyślałem, od razu na powrót je przymykając, tak by móc patrzeć spod rzęs, lecz aby nie docierało do mnie zbyt wiele sączącego się z zewnątrz, gasnącego powoli światła. Uświadomiłem sobie, że dzień dobiegł swojego celu podczas mojego snu, a słońce dopiero teraz kładło się na spoczynek. Spróbowałem przypomnieć sobie wydarzenia sprzed odpłynięcia w nicość. Las. Wilki. Lot. Upadek i...Obcy kot. Tak, pamiętam. Że też nie zdążyłem podziękować mu podziękować.
Rozejrzałem się po mojej jaskini, będąc pewnym, że oprócz mnie, nikogo w niej nie ma. Wielce się zdumiałem, gdy ujrzałem leżącego pod ścianą...Qwintala. Tak, z pewnością to imię powiedział mi wcześniej. Przekrzywiłem głowę i uśmiechnąłem się krzywo. A niech śpi, co mi tam. Należy mu się. Z braku innych pomysłów, jako, że nie bardzo mogłem się ruszać (gdy tylko spróbowałem, jakby noża pchnięcie wryło mi się w bok, od razu więc zaprzestałem jakiegokolwiek poważniejszego ruchu) ułożyłem głowę na łapach i przymknąłem powieki z nadzieją na sen. Niestety, nie nadszedł, toteż leżałem po prostu wpatrując się już przyzwyczajonymi oczami w zachodzące słońce.

***

Po jakimś czasie mój gość zaczął mruczeć coś przez sen, wzdrygnął się raz czy dwa i obudził się. Rozejrzał się nieco zdezorientowanym spojrzeniem po wnętrzu jaskini i w trakcie tej czynności jego wzrok padł na mnie. Przekrzywił głowę, a w jego oczach pojawił się błysk zrozumienia. Uniosłem pysk widząc to i zmarszczyłem brwi.
-Lepiej się czujesz?- zapytał wstając.
-O tyle o ile.- odparłem krzywiąc się lekko, uderzając ogonem w ziemię w geście bezsilności wobec bólu, który nie pozwalał mi się ruszyć. Qwintal podszedł i zaczął przyglądać się mojemu posiniaczonemu bokowi z niewyraźną miną.
-Możesz wstać?
-Nie bardzo.- odparłem kwaśno, po czym dodałem.- Ale co szkodzi spróbować. Może poprawiło mi się podczas tej dłuższej chwili bezruchu.- już miałem spiąć mięśnie, gdy kot stanowczo mi tego zabronił.
-Potem może być jeszcze gorzej.- tłumaczył cofając się o krok aby rzucić okiem na ciemności panujące na zewnątrz.
-Nie podziękowałem ci jeszcze za pomoc.- zacząłem, po chwili ciszy.- Rad bym uczynić to teraz, przyjmij je, wiedząc o mojej wdzięczności.- Qwintal skinął głową.
-A ja, że mnie nie wygoniłeś.- miałem zamiar machnąć łapą, ale w porę się powstrzymałem.
-Nie sądzę aby było to bardzo poważne.- rzucił mój towarzysz, wskazując pyskiem na mój bok.- Myślę jednak, że mógłbym zawołać lekarza.
-Nie musisz się fatygować. Mój smoczy towarzysz zna się nieco na rzeczy. Nie było go już parę dni, myślę więc, że niedługo się tu pojawi.

<Qwintal?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Karou
Royalog