wtorek, 20 listopada 2018

Od Teptisa CD Qwintala

Szczerze mówiąc, nie czułem się najlepiej. Pal licho żebra czy inne kaloryfery! Najbardziej uciążliwy w tej chwili był uporczywy ból głowy, który pojawił się właściwie znikąd i nie chciał ustąpić. Leżałem więc nie mając ochoty ruszyć choćby wąsem, raz po raz przymykając oczy.
-Kiedy będzie twój smok? Coraz gorzej wyglądasz...-z beznadziejnego stanu wsłuchiwania się w szumiącą krew w uszach wyrwał mnie zabarwiony niepokojem głos siedzącego parę metrów ode mnie dzikiego kota, który dotrzymywał mi towarzystwa, choć nie musiał. Miło z jego strony.
Uniosłem nieco pysk i spróbowałem wmusić w siebie odrobinę optymizmu i uśmiechnąć, ale chyba z mizernym skutkiem.
-Och, nigdy nie wiadomo kiedy Alharis zechce wrócić na stare śmieci. Ale nie przejmuj się, myślę, że niedługo się zjawi.- tygrys przekrzywił głowę i spojrzał na mnie krzywo, a w jego mimice dostrzegłem oznaki wątpliwości.
-Wiesz, dzięki.- mruknąłem na tyle głośno aby bez problemu zdołał usłyszeć moje słowa. Uniósł brwi pytając wzrokiem.
-Za to, że ze mną tu siedzisz i masz na mnie oko.- machnął łapą i uśmiechnął się.
-Drobiazg.- zapadła cisza, podczas której po raz kolejny przymknąłem oczy, czując nagłą potrzebę snu. Próbowałem z tym walczyć, ale w końcu dałem za wygraną. Udało mi się jedynie wymamrotać:
-Chyba się zdrzemnę.- chwilę potem odpłynąłem, w, mam nadzieję, uzdrawiający sen.

***

Obudził mnie okropnie głośny przeciągły syk, który wdarł się siłą do mojego umysłu i mimo woli zaniepokoił. Uchyliłem ciężkie jak z ołowiu powieki chcąc rozeznać się w sytuacji. To, co zobaczyłem jednocześnie mnie ucieszyło, ale i zmartwiło. Radość wywołał widok mojego towarzysza, który najwidoczniej zjawił się w czasie kiedy spałem. Zaś, to co poruszyło nieco mniej wesołe emocje, to to, że Alharis miotał się i wymachiwał swoją głową zakończoną na długiej szyi tuż przed Qwintalem, który ze zjeżoną sierścią stał przy skalnej ścianie i ostrzegał warcząc, trzymając w górze łapę z wysuniętymi ostrymi pazurami. Smok obnażył zęby, rzucił na obcego wściekłe spojrzenie, grzmotnął ze złością ogonem w ziemię i ryknął, przygotowując się do owiania tygrysa swoim lodowatym oddechem, który mógłby zamrozić w sekundę. Tygrys napiął mięśnie przygotowując się do skoku na atakującego, warcząc coraz głośniej.
-Proszę, przestańcie obydwaj. Łeb mi rozwali, a i nie chce mieć tu walki na śmierć i życie pomiędzy moimi przyjaciółmi.- zmusiłem się do wyrzucenia z siebie tych kilku słów, które choć wypowiedziane szeptem, trafiły do uszu tygrysa i smoka. Alharis cofnął głowę i kiedy ujrzał mnie wydał z siebie cichutki pisk i podpełznął szybko owiewając mnie przyjamnym, chłodnym powiewem.
-Też miło cię widzieć.- mruknąłem nie unosząc głowy, bo czułem się jakbym zaraz miał się rozlecieć w kawałki.
-To twój towarzysz?- spytał Qwintal, nieufnie patrząc na smoka.
-Owszem. Qwintalu, poznaj Alharisa.

<Qwintal?>

niedziela, 18 listopada 2018

Od Reiko (Do Nariko)

Jako wojownik moim zadaniem jest obrona członków sfory. Ostatnio jakoś nic się nie dzieje, jedynie może w Mrocznym Lesie, ale tam bez powodu się nie udaję. Dotąd byłam tylko raz i trochę oberwałam. Zastanawia mnie też fakt, czy ingerencja Alucard'a na bagnach będzie miała swoje konsekwencje w przyszłości...
Kiedy latałam nad terenami uważnie obserwując co się dzieje, postanowiłam polecieć do Cloudsdale. Stamtąd są najlepsze widoki do obserwacji. Na miejscu spotkałam Air'a, mojego towarzysza. Przywitałam się z nim i usiadłam na chmurkach odpoczywając. Smok zrobił to samo, a ja wróciłam do obserwacji - nic ciekawego. Widziałam paru nowych członków, których ciągle przybywa. Już sama się w tym nie orientuję. W końcu jednak ujrzałam tygrysicę spacerującą samotnie po górach. Dawno nie byłam tam, a chętnie bym się powspinała, co robiłam gdy byłam młodsza i jeszcze nie potrafiłam latać. Spędziłam jeszcze parę minut na chmurach, jednak moja podświadomość zachęcała do aktywności z dzieciństwa, a ponieważ miałam taką okazję, a może i szansę poznać kogoś nowego, ochota była jeszcze większa. Wróciłam na ziemie (dosłownie) lądując u podnóża góry.
- Raz się żyje - powiedziałam do siebie mając świadomość, że nie jestem już sprawna jak małe kociątko.
Popatrzyłam w górę i wzięłam głęboki wdech. Odepchnęłam się łapami od podłoża łapiąc za najwyższy punk zaczepienia, do którego mogłam dostać. Potem doszła kolejna kończyna i tylne. Tak powoli w wielkim skupieniu wspinałam się robiąc małe i ostrożne kroki.
Po około dwudziestu minutach wspinaczki zaczęło mi doskwierać zmęczenie. Wiedziałam, że równie dobrze mogłabym użyć skrzydeł, ale wtedy nie byłoby satysfakcji. Wreszcie jednak dotarłam do półki skalnej. Wydając z siebie jęk zmęczenia, wyciągnęłam się na płaszczyznę, a moje ciało opadło na ziemię. Wyszłam z wprawy, to fakt. Może też szybciej się męczę przez ciężar skrzydeł? Są dość duże i nie są z piór jak u ptaków. Jednak dość leżenia, właśnie poczułam czyjś zapach w powietrzu. Podniosłam się z ziemi i ruszyłam za wonią. Na szczęście już nie musiałam się wspinać.
Szybko wywnioskowałam, że znajduję się na górze z aktywnym wulkanem. W jego wnętrzu jest wrząca lawa. Czułam coraz bardziej ciepło, a zapach kota się nasilał. Mogłoby się wydawać, że natrafiłam na odpowiedni moment. Ujrzałam jedynie ogon tygrysi, który zniknął w kraterze! Szybko rzuciłam się za kotem, któremu wydawało się mi być życie niemiłe. Nie mogłam tego zignorować.
Momentalnie zmniejszyłam opór powietrza wokół ciała i szybko dostałam się do tygrysicy, którą złapałam w pasie obejmując łapami.
- Co się... - zaczęła tygrysica - dzieje?!
W tym momencie skupiłam się na udźwignięciu kocicy. Już nie używałam żadnych z umiejętności magicznych, aby nie tracić niepotrzebnie energii. Jedynie pod koniec ciężko dysząc, użyłam podmuchu wiatru ostatkami sił, co nas wybiło na górę i obie wróciłyśmy na ziemie. Wstałam nie mogąc złapać wdechu. Jednak kiedy oddech się unormował, odezwałam się do tygrysicy, która również wstała.
- Co... co się stało? - zapytałam między wdechami i wydechami.
- Tak właściwie, to nic - zaśmiała się.
I gdzie tu był powód do śmiechu ja się pytam? Była bliska zginąć w lawie usmażona!
Popatrzyłam na nią z pochyloną głową wyrażając jednocześnie zaciekawienie na pysku.
- To nie był mój koniec, tylko rozrywka. Jako kot ognia... - zaczęła tłumaczyć, a ja przerwałam jej w tym momencie.
- Czekaj... czyli ty masz taką umiejętność?! - spytałam nerwowo.
Tygrysica przytaknęła z lekkim rozbawieniem.
Fuknęłam jedynie wracając do leżenia i nabierania sił.
- Reiko jestem - powiedziałam.

Nariko? :p
Szablon
Karou
Royalog